#RZECZoBIZNESIE: Janusz Steinhoff: Rząd odcina kupony od trudnych reform z ostatnich 30 lat

Polska gospodarka będzie się nadal rozwijała, jeżeli politycy jej nie zepsują. Jest wiele obszarów, gdzie zawrócono reformy gospodarcze, np. w elektroenergetyce - mówi Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Publikacja: 05.06.2019 18:58

#RZECZoBIZNESIE: Janusz Steinhoff: Rząd odcina kupony od trudnych reform z ostatnich 30 lat

Foto: tv.rp.pl

Jak pan wspomina 4 czerwca 1989 roku?

Jako Obywatelski Klub Parlamentarny weszliśmy do Sejmu, żeby być w opozycji, żeby ówczesnej władzy patrzeć na ręce i w miarę możliwości bronić interesów społeczeństwa przed władzą, która mandatu demokratycznego nie miała. Gospodarka była wtedy w totalnym kryzysie, państwo praktycznie zbankrutowało. Inflacja dobijała do 700 proc. w skali roku, deficyt budżetowy sięgał 12 proc. PKB, a zadłużenie zagraniczne wynosiło 42 mld dol., co stanowiło prawie 70 proc. PKB. „Solidarność" była wielkim ruchem społecznym, który w trudnej sytuacji postanowił wziąć na siebie odpowiedzialność za państwo. Powstał koalicyjny rząd Tadeusza Mazowieckiego, który natychmiast przystąpił do głębokiej przebudowy kraju. Te reformy były kontynuowane przez kolejne rządy.

Na obchodach rocznicowych widać było podziały polityczne?

Uroczystości w Europejskim Centrum Solidarności pozwoliły na podsumowanie 30 lat od wyborów 4 czerwca 1989 roku. Panowała bardzo podniosła atmosfera. Niestety, wiele naszych koleżanek i kolegów, posłów i senatorów już odeszło. Podsumowaliśmy 30 lat polskiej transformacji, z satysfakcją oceniając stan polskiej gospodarki oraz aktualne miejsce polski w świecie. Mieliśmy świadomość że drogę do polskich reform otworzyły obrady okrągłego stołu i nie w pełni jeszcze demokratyczne wybory do parlamentu. Jednak zwracaliśmy też uwagę na pojawiające się w zwłaszcza ostatnim czasie próby fałszowania naszej historii. Przedstawiciele obecnie rządzącej koalicji bardzo często próbują ją pisać na nowo, kontestując zasadność i sukces porozumienia okrągłego stołu. Pojawiają się próby wymazywania z kart naszej historii ówczesnych przywódców opozycji antykomunistycznej, których dalekowzroczna polityka doprowadziła do odzyskania przez Polskę niepodległości i rozpoczęcia budowy demokratycznego suwerennego państwa.

Jak Pan ocenia te 30 lat?

Uważam, że ostatnie 30 lat to najlepszy okres w historii Polski od kilkuset lat. Konsekwentnie zmniejszamy dystans do krajów wysoko uprzemysłowionych. W 1988 r. eksport mieliśmy na poziomie 12 mld dol. Eksportowaliśmy surowce, niewielką część żywności. W tej chwili jest to ponad 200 mld euro, a 80 proc. eksportu kierowane jest na wymagający rynek Unii Europejskiej. Są to maszyny, urządzenia, przetworzona żywność. Polska, jako jeden z nielicznych krajów na świecie, od 27 lat nie odnotowała recesji. Biorąc pod uwagę siłą nabywczą, wzrost gospodarczy średniorocznie wynosił ok. 6 proc. To jest miara sukcesu naszej gospodarki i reform, z których powinniśmy być dumni. Po raz pierwszy bezkrwawo odzyskaliśmy niepodległość, zbudowaliśmy demokrację i gospodarkę rynkową. Kontestowanie tych osiągnięć jest absurdalne. To przecież Polska była prekursorem zmian wolnościowych w Europie Środkowo-Wschodniej, od nas zaczęła się rewolucja wśród postkomunistycznych krajów. To po powstaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego padał mur berliński i zaczęły się aksamitne rewolucje w kolejnych krajach. W Watykanie był Jan Paweł II, który ma niesamowite zasługi dla budowy świadomości polskich obywateli. W Waszyngtonie był Ronald Regan, a w Europie wielu przywódców, którzy wspierali ruchy wolnościowe w Polsce. Nam się udało i powinniśmy być z tego dumni.

Polacy doceniają wagę tamtych wydarzeń?

Obecni 30-latkowie urodzili się już w III Rzeczpospolitej. Znacząca część społeczeństwa nie pamięta upadku tamtego systemu. Nie pamięta, w jakim stanie była gospodarka, jakie było życie w naszym kraju. Teraz wszystkie wskaźniki pokazują, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych okresów w historii Polski.

Np. jakie?

W 1918 r. PKP per capita na terenach II Rzeczpospolitej wynosiło jedynie 21 proc. amerykańskiego. W 1938 r. było tyle samo. Po okresie komunizmu, w 1988 r. osiągnęliśmy tylko 23 proc. Natomiast po 30 latach III Rzeczpospolitej było to już 50 proc. amerykańskiego PKB, licząc na głowę mieszkańca. To pokazuje skalę naszych osiągnięć. Trzykrotnie wzrosły płace, dwukrotnie wzrosła liczba osób z wyższym wykształceniem. Zwiększyła się znacząco średnia długość życia. Z kolei otwarcie się na inwestycje zagraniczne spowodowało, że ich wartość to 850 mld zł. A transfery netto z Unii Europejskiej przekroczyły 100 mld euro. Nie tylko udało się przeprowadzić reformę państwa, ze szczególnym uwzględnieniem gospodarki, ale przede wszystkim udało się zrealizować dwa podstawowe priorytety polityczne.

Chodzi o członkostwo w NATO i Sojuszu Północnoatlantyckim?

Tak. Jesteśmy w jednym z najlepszych okresów jeśli chodzi o znaczenie na politycznej mapie Europy i świata. Głosy, które dochodzą od rządzących nie mają związku z rzeczywistą oceną tej sytuacji. Gdy słyszę, że „państwo jest w ruinie", to zastanawiam się na podstawie jakich wskaźników można tak powiedzieć. Jeżeli ktoś nostalgicznie myśli o gospodarce socjalistycznej oderwanej od realnej ekonomii, gospodarce nakazowo-rozdzielczej, to zastanawiam się czy wypowiadający takie słowa mają podstawową wiedzę i kwalifikacje i dobrą wolę. Używanie historii do bieżącej walki politycznej jest niegodziwe. Odnoszę wrażenie, że obecnie rządzący odcinają kupony od trudnych reform prowadzonych przez 30 lat, rozdają pieniądze i kontestują reformy, które stworzyły podstawy do obecnej sytuacji. I dyskredytują ich autorów.

Polska nie potrzebuje dalszych reform?

Potrzebuje, ale mam wrażenie, że od 12-14 lat mamy do czynienia z ruchem antyreformatorskim. Zdemontowano reformę ubezpieczeń społecznych, zniszczono system ubezpieczeń zdrowotnych, nie rozwija się samorząd terytorialny na szczeblu powiatu i województwa. Wręcz przeciwnie – mam wrażenie, że centralizujemy nasze państwo. Cofnięto polską edukację do tradycji PRL-u. Polityka, nie tylko w Polsce, ale i Europie, nadmiernie skoncentrowała się na socjotechnice. Politycy coraz częściej myślą o tym, żeby wygrać wybory, a potem są w kleszczach populizmu własnej kampanii i nie mogą i nie chcą realizować rozsądnych rozwiązań. Taki jest niestety współczesny świat. Mam nadzieję, że to przejściowa choroba.

Narzekamy, że rządy nie mają odwagi do reform, ale z drugiej strony mówimy o bezprecedensowym rozwoju. Gospodarka ignoruje polityków?

Gospodarka funkcjonuje w oparciu o regulacje, których znaczącą część wprowadzono na początku procesu transformacji. Nikt nie kwestionuje własności prywatnej czy potrzeby konkurencji Zawsze tak będzie, że jedne podmioty upadają, drugie powstają.

Jakie są teraz największe wyzwania?

Wielkim zagrożeniem dla przyszłości Polski są prognozy demograficzne. To też całkowicie zdemontowana reforma emerytalna. W efekcie pojawią się wielkie problemy za 5-15 lat. Chyba nikt o tym nie myśli. Likwidowanie OFE rozpoczął rząd poprzedni, kończy obecny. To klasyczny przykład priorytetu działań doraźnych nad długofalową polityką.

Co nas czeka w ciągu kolejnych 30 lat?

Polska gospodarka będzie się nadal rozwijała, jeżeli politycy jej nie zepsują. Jest wiele obszarów, gdzie zawrócono reformy gospodarcze, np. w elektroenergetyce. Są cztery koncerny sterowane ręcznie przez państwo, uchwala się ustawy o cenach energii. To powrót do filozofii PRL-u. Jeżeli ceny energii w Polsce dla przemysłu są wyższe niż w krajach ościennych, to polski przemysł będzie mniej konkurencyjny. Już nie mówię o poziomie życia obywateli itd. Potrzebna jest konkurencja, nie zaś jej eliminacja pod pretekstem dbałości o bezpieczeństwo energetyczne. Państwo powinno wykorzystywać w większym stopni funkcje regulacyjne, a nie koncentrować się na często nie trafionej, prymitywnej polityce właścicielskiej. Polacy są narodem przedsiębiorców, bardzo aktywni i pracowici. To trzeba pielęgnować. Zegarka, który chodzi nieźle, nie można w nieskończoność psuć. Politycy muszą zrozumieć, że gdy rządzi się państwem, to się pracuje na swoje miejsce w historii, a nie na słupki popularności. Nikt nie kwestionuje odwagi reformatorskiej rządów Tadeusza Mazowieckiego i Jerzego Buzka. Pomimo tego że zapłaciły za polityczną cenę. Alergicznie odbieram wypowiedzi przedstawicieli obecnych władz, którzy kontestują polski sukces, który jest podziwiany na całym świecie. Udało nam się stworzyć przy wszystkich niedoskonałościach dobrze zorganizowane i sprawne państwo. Musimy zachować ten dorobek i myśleć, co przyniesie nam kolejnych 30 lat. Czy dalej będziemy nadrabiać zaległości.

Jak pan wspomina 4 czerwca 1989 roku?

Jako Obywatelski Klub Parlamentarny weszliśmy do Sejmu, żeby być w opozycji, żeby ówczesnej władzy patrzeć na ręce i w miarę możliwości bronić interesów społeczeństwa przed władzą, która mandatu demokratycznego nie miała. Gospodarka była wtedy w totalnym kryzysie, państwo praktycznie zbankrutowało. Inflacja dobijała do 700 proc. w skali roku, deficyt budżetowy sięgał 12 proc. PKB, a zadłużenie zagraniczne wynosiło 42 mld dol., co stanowiło prawie 70 proc. PKB. „Solidarność" była wielkim ruchem społecznym, który w trudnej sytuacji postanowił wziąć na siebie odpowiedzialność za państwo. Powstał koalicyjny rząd Tadeusza Mazowieckiego, który natychmiast przystąpił do głębokiej przebudowy kraju. Te reformy były kontynuowane przez kolejne rządy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Ozempic może ograniczyć picie alkoholu i palenie papierosów
Biznes
KGHM rozczarował. Mniej produkuje i sprzedaje
Biznes
Majówka 2024 z zaciśniętym pasem. Większość Polaków zostanie w domu
Materiał partnera
Raport ZUS: stabilna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Biznes
ZUS: 13. emerytury trafiły już do ponad 6 mln osób