Pod wieloma restauracyjnymi ogródkami nocą ustawiały się kolejki, przedsiębiorcy wykorzystali nocne otwarcie do promocji. Od kilku dni wielkie odliczanie trwało pod warszawską Halą Koszyki. Wiele miejsc zwłaszcza w centrum miasta przyjmowało gości od północy. Sytuacja sektora jest fatalna, według niedawnych prognoz Izby Gastronomii Polskiej nawet 20 proc. miejsc mogło nie doczekać do tego momentu, oznacza to utratę pracy przez nawet ponad 200 tys. osób. . Dopiero 29 maja zgodnie z obecnym planem rządu restauracje będą mogły przyjmować gości w sali, ale tylko z połową stolików. Według danych BIG InfoMonitor i BIK zaległości gastronomii wobec dostawców i banków sięgają już prawie 728 mln zł. Tylko w marcu nieopłacone na czas rachunki i raty kredytów podwyższyły się o 13 mln zł, dwa razy bardziej niż w poprzednich miesiącach.

W ciągu roku pandemii, między marcem 2020 i 2021 r., zaległości branży gastronomicznej wzrosły o ponad 80 mln zł, czyli o 12,4 proc. do 727,8 mln zł Najgorzej zadziało się w firmach prowadzących ruchome placówki gastronomiczne. Goszczące na różnego rodzaju plenerowych imprezach czy pod biurowcami foodtrucki nie miały w minionym roku zbyt wielu okazji, by spotkać się z klientami. W rezultacie wartość ich przeterminowanych płatności wobec kontrahentów i banków podwyższyła się najbardziej, bo o ponad 26 proc. i przekroczyła 17 mln zł.

– Liczne lockdowny to straty restauratorów liczone w miliardach złotych i możliwe, że nawet ćwierć miliona ludzi bez pracy - mówi Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. - Mocno pogłębiające się problemy finansowe branży gastronomicznej pokazują, że to naprawdę ostatni dzwonek na restart. Zaległości zaczęły przyrastać na coraz większą skalę i tylko w marcu podwyższyły się o 13 mln zł, to dwa razy bardziej niż w poprzednich miesiącach, które też upłynęły w cieniu pandemii – dodaje.