Zanieczyszczenie mórz i oceanów plastikiem to poważny problem. Wielkie oceaniczne plamy śmieci można znaleźć na Pacyfiku czy Atlantyku, a plastikowe odpady zanieczyszczają praktycznie wszystkie morza i zbiorniki wodne. Co gorsza, szczególnie drobnych rozmiarów odpady, przedostają się do łańcucha pokarmowego i można je znaleźć w łowionych przez ludzi rybach.

Okazuje się jednak, że problem którego rozwiązanie wydawało się niemożliwe, może jednak da się rozwiązać. Założona przez holenderskiego wynalazcę Boyana Slata organizacja The Ocean Cleanup wydaje się bowiem mieć sposób na to, by oczyścić morza i oceany. Idea jest bardzo prosta – do pracy zaprzęgnięte mają być... prądy morskie.

Do oczyszczania zostaną użyte dryfujące, pasywne urządzenia (w zasadzie bariery), które będą przechwytywać śmieci nie pozwalając im rozprzestrzeniać się po oceanie. Ponieważ śmieci wędrują razem z prądami morskimi, to właśnie je należy wykorzystać do zatrzymania odpadów. Gromadzone w ten sposób odpady będzie można wydobyć i przetransportować do zakładów recyklingu, gdzie będą mogły zostać przetworzone i użyte ponownie. Biorąc pod uwagę beztroskę większości światowych konsumentów można żartować, że Boyan Slat tworzy sobie biznesowe perpetum mobile.

Wynalazca przewiduje, że Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci (mającą powierzchnię równą trzykrotności powierzchni Francji) uda mu się w połowie oczyścić w 5 lat. Łowienie plastiku zacznie się już w tym roku. Problem z jakim mierzy się The Ocean Cleanup jest wielki nie tylko terytorialnie – masę śmieci w Wielkiej Pacyficznej Plamie szacuje się na 80 tysięcy ton, co jest równe ponad 180 w pełni zatankowanym i wypełnionym pasażerami Jumbo Jetom.