To misja specjalna – bo w wielu miejscach do których nie mogą dojechać strażackie samochody tylko z powietrza można próbować tłumić ogień wodnymi „bombami". 20 i 21 kwietnia załogi mieleckiej firmy Airbusa wykonały 41 lotów, przebywając w powietrzu łącznie 40 godzin i zrzucając na płonące trzciny i torfowiska ok. 82 tony wody.
Do akcji ratunkowej skierowane zostały przez leśników samoloty dyżurujące na co dzień na lądowiskach w Krywlanach i Rostkach zarządzanych przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Białymstoku oraz z bazy w Szymanach (na terenie RDLP w Olsztynie). 23 kwietnia do akcji dołączyły dwa kolejne przeciwpożarowe dromadery, które dzień wcześniej w trybie alarmowym dotarły do baz na Podlasiu. Dziś piloci Airbus Poland latają już od rana – trzema samolotami z bazy w Rostkach i trzema z lotniska w Krywlanach.
Skrzydlaty koncern gasi, ratuje i produkuje
Wydział Usług Lotniczych w Mielcu to jeden z kilku skrzydlatych biznesów Airbusa w Polsce. Europejskiemu gigantowi awiacyjnemu wprawdzie nie udało się sprzedać wojsku słynnych caracali, ale już wcześniej Airbus Helicopters wyposażył w specjalistyczne śmigłowce Lotnicze Pogotowie Ratunkowe i dziś na co dzień zapewnia serwis i wspiera eksploatację powietrznych karetek.
Wielki lotniczy Airbus na dobre wylądował w Polsce w 2001 r. dzięki offsetowi za kupowane dla wojska hiszpańskie średnie transportowce casa. Zaplecze serwisowe dla maszyn C 295 M zbudowano na Okęciu, bo kontrakt z MON przewidywał transakcję wiązaną, czyli prywatyzację słabnących zakładów PZL „Warszawa", produkujących treningowe lekkie samoloty Orlik i m. in. awionetki Wilga.
Dziś dzięki inwestycjom ówczesnego Airbus Military warszawskie PZL są drugim po hiszpańskiej Sewilli europejskim ośrodkiem serwisującym wojskowe transportowce. W zakładach na Okęciu powstają też wojskowe szkoleniowe turbośmigłowe Orliki a od niedawna produkowane są także komponenty do satelitów kosmicznego segmentu koncernu z Tuluzy.