Jest to galion – ozdoby takie umieszczano na dziobach statków w epoce żaglowców. Wydobyty zabytek pochodzi z duńskiego okrętu wojennego „Gribshunden". Jednak nie zatonął on w trakcie bitwy morskiej, lecz w wyniku przypadkowego pożaru, który uszkodził kadłub na wysokości linii wodnej.

Nazwa „Gribshunden" oznacza „smoczy pies". Wydobyty galion ma 3 metry długości, przedstawia smoka z uszami lwa i pyskiem krokodyla.

Jednostka zatonęła w 1495 r., gdy płynęła z Kopenhagi do Kalmaru; żaglowiec poszedł na dno koło szwedzkiego miasta Ronneby.

– Gdy „Gribshunden" wyszedł w ostatni rejs, Leonardo da Vinci malował swoje arcydzieła, Kolumb płynął przez Atlantyk, a Vasco da Gama szukał drogi do Indii – entuzjazmuje się kierujący badaniami Johann Ronnby, profesor archeologii morskiej ze szwedzkiego Uniwersytetu Sodertorn w Huddinge w rejonie Sztokholmu.

Pomimo rozległych uszkodzeń kadłuba, w znacznym stopniu strawionego przez ogień, wrak jest jednym z najlepiej zachowanych żaglowców z tego okresu.

– Nie znaleziono dotychczas tak dobrze zachowanego statku z tego okresu. Stwarza to szansę na poznanie tajników budowy jednostek z tamtej epoki. Poza tym przekonamy się, jak naprawdę wyglądały takie statki; dotychczas odtwarzaliśmy ich wygląd na podstawie rycin z epoki, a te nie zawsze wiernie oddawały rzeczywistość – podkreśla dr Marcus Sandekjer, dyrektor Blekinge Museum w Karlskronie.

Galionem zajmują się teraz konserwatorzy. Po 520 latach przebywania w morskiej wodzie kontakt z powietrzem jest dla drewna bardzo niebezpieczny. Zabytek musi być zabezpieczony w specjalnej kąpieli, nad której składem pracują szwedzcy chemicy. Mają na tym polu ogromne doświadczenie zdobyte podczas konserwacji okrętu „Vasa".