Obywatele RP w orkiestrze Jarosława Kaczyńskiego

Prezes PiS mówi, że jest depozytariuszem prawdy, demokracji i wolności. Czy byłoby słuszne, by z prawa do zgromadzeń mogli korzystać także ich wrogowie?

Aktualizacja: 11.12.2016 19:33 Publikacja: 11.12.2016 19:10

Obywatele RP w orkiestrze Jarosława Kaczyńskiego

Foto: PAP, Rafał Guz

Jarosław Kaczyński nie mógł sobie wymarzyć lepszego przebiegu kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Od paru tygodni PiS forsuje zmianę przepisów o zgromadzeniach publicznych. Wprowadza m.in. zgromadzenia cykliczne, w ręce wojewodów przekazuje decyzje odmowne czy wprowadza kontrowersyjny przepis przyznający pierwszeństwo manifestacjom organizowanym przez państwo i Kościoły.

Kłopot PiS polegał na tym, że nawet jego zwolennicy nie rozumieli, po co takie zmiany. Coś w obozie władzy zaczęło pękać, gdy w ubiegłym tygodniu Senat niespodziewanie przyjął poprawkę likwidującą pierwszeństwo manifestacji prorządowych i kościelnych.

Kaczyński dostał jednak argument, który pozwoli mu na wytłumaczenie – nawet dotychczas wątpiącym – po co chce zmieniać przepisy. W sobotę – zarówno rano, jak i po południu – Obywatele RP protestowali na Krakowskim Przedmieściu. Rano przepędziła ich policja ochraniająca składającą kwiaty premier Szydło. Po południu gwizdali i wznosili okrzyki, komentując wystąpienie Kaczyńskiego.

Nikt nie odbiera Obywatelom RP prawa do protestu czy manifestacji. Sęk w tym, że próba zakłócenia uroczystości składania kwiatów i zapalenia zniczy nie ma wiele wspólnego z protestem politycznym. Miesięcznice to nie spotkania wyborcze prezesa PiS, lecz quasi-religijne uroczystości upamiętniania ofiar katastrofy. Może się ten zwyczaj PiS nie podobać, ale modlitwa, zapalanie zniczy, a potem wspólne wiece są już jakąś kilkuletnią tradycją.

Po obu stronach sporu nie brak hipokryzji. Utrudnianie upamiętniania zmarłych trzeba piętnować. Sęk w tym, że to PiS usprawiedliwiał np. tych, którzy gwizdaki na Powązkach 1 sierpnia. Kościół, cmentarz, uroczystość żałobna – to nie miejsce na polityczne manifestacje, bez względu na to, czy dotyczy to sympatyków prawicy, samego PiS czy Obywateli RP.

To prawda, Jarosław Kaczyński podczas miesięcznic smoleńskich wygłasza płomienne polityczne przemówienia. Zapewne ma w tym swój cel, ale robienie zadymy na Krakowskim Przedmieściu jest wpisywaniem się w barbarzyńskie wydarzenia sprzed sześciu lat, gdy w nocy atakowano „obrońców krzyża", przerywano ich modlitwy czy oddawano mocz do płonących zniczy. Jeśli Obywatele RP potępiają PiS za polityczną grę Smoleńskiem, sami powinni być w tej sprawie bardziej powściągliwi i nie robić tego samego, o co oskarżają partię rządzącą.

Bo teraz PiS łatwiej będzie przekonać sympatyków, że trzeba zmienić przepisy. Wątpiącym będzie z tym znacznie trudniej. Gdy Kaczyński mówi, że to on i jego partia reprezentują prawdę, demokrację i wolność, brzmi to już złowieszczo. Okazuje się bowiem, że przeciwnicy PiS to kłamcy, przeciwnicy wolności i demokracji. Czy tak odpowiedzialna partia jak PiS może zgodzić się na tak demoralizujący spektakl jak korzystanie z prawa do zgromadzeń przez wrogów prawdy, wolności i demokracji?

Jarosław Kaczyński nie mógł sobie wymarzyć lepszego przebiegu kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Od paru tygodni PiS forsuje zmianę przepisów o zgromadzeniach publicznych. Wprowadza m.in. zgromadzenia cykliczne, w ręce wojewodów przekazuje decyzje odmowne czy wprowadza kontrowersyjny przepis przyznający pierwszeństwo manifestacjom organizowanym przez państwo i Kościoły.

Kłopot PiS polegał na tym, że nawet jego zwolennicy nie rozumieli, po co takie zmiany. Coś w obozie władzy zaczęło pękać, gdy w ubiegłym tygodniu Senat niespodziewanie przyjął poprawkę likwidującą pierwszeństwo manifestacji prorządowych i kościelnych.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji