Tak stonowanych polityków Prawa i Sprawiedliwości nie widziano od co najmniej pół roku. Przestali nagle wypisywać płomienne filipiki w obronie najświętszych wartości, stracili zainteresowanie Donaldem Tuskiem i – mimo ze kampania się skończyła na chwilę – schowali gdzieś głęboko Antoniego Macierewicza z Krystyną Pawłowicz. Nigdy jeszcze wicemarszałek Ryszard Terlecki tak słodko nie uśmiechał się do dziennikarki TVN pytającej go o rekonstrukcją rządu. Można by przyjąć, że to wynik zadowolenia po wygranych wyborach. Ale przecież wynik PiS nie zasługuje na zadowolenie, tylko na co najmniej poczucie triumfu. Gdzie się ono podziało?

I tylko, pewnie z rozpędu nieumiarkowanie w radości okazuje TVP Info, pisząc na paskach z właściwą sobie subtelnością o „totalnej klęsce totalnych”.  Dlaczego jednak tak bardzo złagodnieli politycy PiS? Po pierwsze, nie muszą chwilowo konkurować z Konfederacją. Retoryka może więc mieć troszkę bardziej tępe ostrze, nie trzeba przypominać o żydowskich roszczeniach  i innych narodowych tragediach. Wydaje się zresztą, że przynosi to niektórym PiS-owcom realne poczucie ulgi...

Po drugie, widać wyraźnie, że język i najbardziej radykalne pomysły, były potrzebne partii rządzącej jako narzędzie w kampanii. „Tumani i przestrasza” ktoś, kto musi wzbudzić emocje. PiS chwilowo nie musi – bo wygrał. Stonowane maniery i częste wizyty w nieprzychylnych mediach wskazują na duży spokój, jaki zyskali ludzie Jarosława Kaczyńskiego, wraz ze swoim wyraźnym zwycięstwem nad Koalicją Europejską i Konfederacją. Nie ma też wątpliwości, że ten profesjonalny i opanowany ton nadał partii na samym początku, od wieczoru wyborczego w niedziele – prezes Kaczyński. Rozpoczął od mobilizacji i przy niej już pozostał. Wszedł po prostu z marszu kolejną kampanię. Wie, że trzeba utrzymać zwarte szeregi, nie rozdrabniać się i szybko wystąpić z kolejnymi programowo-finansowymi fajerwerkami. Nie ma chyba jednak co liczyć na to, że PiS pozostanie przy finansowych inwestycjach w elektorat, a ideologiczne wojny schowa na dno szafy. To przecież oba te czynniki dały mu zwycięstwo. Trzeba więc będzie powrócić do kampanijnej retoryki i bronic polskości przed imigrantami oraz Kościoła przed LGBT. Nawet, jeśli ma się tego trochę dosyć.

W dodatku na tym polu pojawią się istotne braki. Gdzie Karol Karski w biało-czerwonej zbroi? Gdzie Beata Kempa i  Joachim Brudziński zranieni tęczowa aureolą?  Na kogo postawi partia w wyborach parlamentarnych? PiS potrzebuje nowych twarzy i wyrazistych postaci, bo to one są popularne w elektoracie bardziej niż ubrani we włoskie garnitury technokraci. I choćby powstał na ten temat milion żartów wśród zwolenników KE, Janusze i Grażyny potrzebują ich wszystkich, by mieć z kim się identyfikować.   I nie jest to dla nikogo obraźliwe. Im szybciej zrozumie to opozycja, tym szybciej wpadnie na pomysł na kampanię, którego od niedzieli szuka Grzegorz Schetyna.