W piątek po południu dostałem treść listu jaki, drogą meilową, jedna z kurii wysyła do ofiar molestowania. Oto jego fragment (podkreślenia moje – TK): „W związku ze stanowiskiem papieża Franciszka zachęcającym biskupów do spotkań z osobami, które w dzieciństwie lub młodości stały się ofiarą nadużyć seksualnych ze strony duchownych oraz nawiązaniu do zalecenia Sekretarza Konferencji Episkopatu Polski ks. bpa Artura Mizińskiego, przekazuję informację o planowanym spotkaniu osób pokrzywdzonych z Przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski ks. apb. Stanisławem Gądeckim”.

Dalej podane dwie daty do wyboru i zapewnienie, że dane osoby pokrzywdzonej nie zostaną nikomu udostępnione. Koniec. Suchy, urzędowy, pozbawiony jakichkolwiek zwrotów grzecznościowych, bez jakiejkolwiek empatii list. Tak jakby wysyłała go bezduszna skarbówka, a nie autentycznie zatroskany o los pokrzywdzonych Kościół. Kazali napisać, to usiadł prawnik i napisał. Bezrefleksyjnie. Bo papież ma takie stanowisko, a biskup zalecił...

Ktoś powie, że się czepiam. Tak, bo jest w Polsce wielu hierarchów, którzy do tematu molestowania seksualnego podchodzą poważnie i z troską. Kolokwialnie można powiedzieć, że „czują klimat”. Wiedzą, że problem istnieje i trzeba robić wszystko, by go rozwiązać. Reagują, pomagają ofiarom. Pracują nad tym, by ludzie – nie tylko ich wierni – uwierzyli w to, że Kościół naprawdę chce uporać się z pedofilią. Ale takie listy psują cały ich wysiłek. Jak można wierzyć w szczerość intencji po przeczytaniu takiego listu? Naprawdę chciałoby się wierzyć, że to odosobniony wypadek przy pracy, że z innych kurii wychodzi korespondencja o innej treści...

Znany watykanista Andrea Tornielli (od niedawna dyrektor programowy mediów Stolicy Apostolskiej) w analizie, którą opublikował na oficjalnym portalu informacyjnym Watykanu napisał, że oczekiwania dotyczące lutowego spotkania papieża z biskupami są wygórowane. Zwrócił przy tym uwagę, że Kościół ma już mnóstwo praw, kodeksów i uregulowań dotyczących nadużyć seksualnych. Ciągle są one udoskonalane, ale żeby podjąć prawdziwą walkę z pedofilią konieczna jest zmiana mentalności.

Doskonale widoczne jest to w Polsce. Są wytyczne episkopatu, jest pełnomocnik ds. ochrony dzieci i młodzieży, jest dobrze działające Centrum Ochrony Dziecka w Krakowie, poszczególne diecezje opracowują własne procedury ochrony nieletnich, itp. Ale wszystko to będzie można wyrzucić do kosza jeśli autentycznie nie zmieni się myślenia. Gimnastyki nie da się przecież zastąpić kosmetyką.