Uczestnicy poddawani byli różnym ćwiczeniom z demokracji stosowanej, które potem stały się mantrą wszystkich mnożących się, niekompetentnych organizacji „trenerów dla trenerów". Wtedy jednak, zimą 1991 r., wszystko było świeże i ciekawe. Łącznie z reakcjami młodych Rumunów, którzy po raz pierwszy stykali się z możliwością powiedzenia komukolwiek „nie".
Ćwiczenia, o których mowa, dotyczyły m.in. negocjacji celem osiągnięcia kompromisu. Ich podstawowy model to wariacje na temat, że jest wilk, owca, kapusta, krokodyl i chyba rzeka i na końcu wszyscy mają zostać zdrowi i niezjedzeni. Po kilku ćwiczeniach ze zwierzętami i warzywami trenerzy przechodzili do bardziej prawdziwych sytuacji. I wtedy się okazało, że uczestnicy, którzy nie protestowali, gdy zostali poprzednio wyznaczeni do roli krokodyla czy nawet kapusty, za nic nie chcą odgrywać roli Cyganów. Ta historia nie ma właściwie żadnego morału, poza tym, że obecni na tym jarmarku rdzenni Amerykanie byli wstrząśnięci stopniem zbiorowej niechęci, podczas gdy my, ze wschodniej Europy, uważaliśmy to za naganne, acz całkiem normalne.