Reklama

Polska może pomóc Ukrainie z prądem. Ale potrzebujemy wsparcia

Groźba odcięcia przez Słowaków dostaw prądu na wschód to realny scenariusz. Żeby ich zastąpić, Polska potrzebowałaby pomocy Węgrów i Rumunów.

Aktualizacja: 31.12.2024 10:58 Publikacja: 31.12.2024 04:31

Wieże przesyłowe i linie energetyczne w pobliżu uszkodzonej przez rakietę podstacji wysokiego napięc

Wieże przesyłowe i linie energetyczne w pobliżu uszkodzonej przez rakietę podstacji wysokiego napięcia, obsługiwanej przez NPC Ukrenergo, w środkowej Ukrainie

Foto: Bloomberg

Premier Słowacji Robert Fico zagroził Ukrainie odcięciem dostaw prądu, jeśli Kijów spełni swe zapowiedzi i po Nowym Roku wstrzyma tranzyt rosyjskiego gazu do jego kraju. Według cytowanego przez Bloomberga urzędnika Polska jest za to gotowa zwiększyć krajową produkcję prądu, by zrekompensować działania Słowaków. Możliwości mamy jednak ograniczone.

Czytaj więcej

Nadciąga wyjątkowy gazowy rok - więcej gazu z USA, Gazprom znika, Ukraina będzie hubem

Dużo przeszkód, nikłe efekty

Przede wszystkim jednak potencjalne odcięcie Ukrainy od słowackiego prądu nie jest dla naszych wschodnich sąsiadów kwestią życia i śmierci. Jak podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Konrad Świrski, wykładowca Politechniki Warszawskiej, eksport prądu do Ukrainy zaspokaja ledwie ok. 5–10 proc. jej potrzeb energetycznych.

Skądinąd cała infrastruktura przesyłowa między UE a Ukrainą jest słabo rozwinięta. – Groźby Słowacji nie powinny tak bardzo niepokoić: chodzi o 1–2 proc. potrzeb Ukrainy (tyle sama Słowacja zabezpiecza potrzeb energetycznych Ukrainy -red.). Większe zagrożenie to kolejne naloty Rosji – mówi ekspert. Słowacja mogłaby zagrozić Ukrainie w inny sposób, o którym przypomina Maciej Jakubik, koordynator programu europejskiego w Forum Energii. W relacjach między europejskimi operatorami systemów energetycznych występują tzw. dostawy interwencyjne, zapewniane np. w przypadku nagłego pogorszenia się sytuacji energetycznej w danym kraju. To wyjątkowe sytuacje, np. po rosyjskich atakach albo przy falach zimna/ciepła. W tym przypadku SEPS (operator słowacki) na polecenie rządu mógłby odmówić takiej pomocy.

Prezydent Rosji Władimir Putin i premier Słowacji Robert Fico podczas spotkania na Kremlu 20 grudnia

Prezydent Rosji Władimir Putin i premier Słowacji Robert Fico podczas spotkania na Kremlu 20 grudnia 2024

Foto: AFP

Reklama
Reklama

Co więcej, jeśli Słowacja realnie chciałaby wpłynąć na dostawy energii do Ukrainy, to musiałaby podjąć decyzję o zmniejszeniu alokacji na swoich połączeniach międzysystemowych nawet do zera. Istnieje jednak obowiązujące wszystkich operatorów prawo energetyczne UE, pozwalające podjąć taką decyzję tylko w sytuacji wyjątkowej: zagrożenia stabilności sieci czy dostaw wewnątrz danego kraju bądź niedoborów spowodowanych ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. – Słowacja musiałaby złożyć wniosek notyfikacyjny w Komisji Europejskiej i unijnej Agencji ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) z argumentacją, która podparłaby taką decyzję – dodaje Jakubik.

Czytaj więcej

Putin przyznał: tranzytu gazu z Rosji przez Ukrainę nie będzie

Decyzja musiałaby być też podjęta w porozumieniu z operatorami przesyłowymi innych krajów (w Polsce to PSE – red.). Oni zresztą też są uzależnieni od sytuacji w danym kraju oraz możliwości technicznych linii przesyłowych. – Jeśli Słowacy chcą przestać przesyłać energię, to nie oznacza, że np. Polska przejmie cały ich wolumen. To wymagałoby ponownej analizy, jak te proporcje mogą się rozkładać między innymi krajami. Tak, aby stabilność sieci w regionie została utrzymana – mówi ekspert.

Priorytetowa stabilność regionu

Dostawy prądu, nawet w przypadku ogarniętej wojną Ukrainy, to dziś nie zagadnienie z zakresu pomocy humanitarnej, lecz zwykły handel. Ograniczony jedynie dostępnością i przepustowością połączeń energetycznych w krajach sąsiadujących z Ukrainą.

Czytaj więcej

Węgry szantażują Ukrainę. Zagrożone dostawy prądu

– Obecnie maksymalne zdolności przesyłowe w kierunku eksportu z państw UE do Ukrainy i Mołdawii wynoszą łącznie 2100 MW. Od strony UE są rozdzielane pomiędzy cztery państwa – Polskę, Rumunię, Słowację i Węgry. Na nasz kraj przypada 15 proc. (315 MW). W tym roku najwięcej energii trafiło do Ukrainy poprzez Węgry (35–45 proc. łącznego eksportu), co wynika z faktu najlepiej rozwiniętej infrastruktury, a dalej z Rumunii (15–30 proc.), Słowacji (15–25 proc.) oraz Polski (10–20 proc.). Te wartości różnią się w zależności od sytuacji w danym kraju – mówi Jakubik.

Reklama
Reklama

Jak wyjaśnia Maciej Wapiński, rzecznik prasowy Polskich Sieci Elektroenergetycznych, handel energią między Polską a Ukrainą jest obecnie prowadzony za pośrednictwem połączenia 400 kV Rzeszów–EJ Chmielnicki. Zdolności przesyłowe na połączeniu Rzeszów–Chmielnicki są udostępniane w ramach tzw. dobowych aukcji. Połączenie po stronie słowackiej dysponuje podobnymi możliwościami. De facto polski handel prądem z Ukrainą jest większy niż ten prowadzony przez Słowację.

Czytaj więcej

Prezydencja w UE: Polska ma pomysł na energię

Jak dodaje rzecznik PSE, gdyby Słowacja przestała udostępniać zdolności przesyłowe na połączeniu z Ukrainą, zdolności te mogłyby zostać rozdzielone pomiędzy pozostałe państwa, w tym Polskę. Oznacza to jednak, że Warszawa mogłaby pomóc, ale jedynie w porozumieniu z Węgrami i Rumunią (dla dobra i bezpieczeństwa rynku w całym regionie).

Elektroenergetyka
Dariusz Marzec: PGE nie opuszcza Gryfina. Chce tam wydać 7 mld zł
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Elektroenergetyka
Gra o niepodległość Energi wchodzi w decydującą fazę
Elektroenergetyka
Dolna Odra popracuje nieco dłużej. Jest decyzja PGE
Elektroenergetyka
PGE podzieliła się wstępnymi wynikami za drugi kwartał. Spółce ciąży węgiel
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Elektroenergetyka
Prawie 5 mld zł pożyczki z KPO dla Tauronu. Na transformację energetyczną i cyfryzację
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama