Rzeczpospolita: Finansowanie ochrony zdrowia było jednym z głównych tematów VI Forum Ochrony Zdrowia odbywającego się w ramach Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju. Eksperci jako rozwiązanie dla polskiej służby zdrowia wskazali na ubezpieczenia pracownicze, których koszty w dużej mierze pokrywaliby pracodawcy. Czy to dobre rozwiązanie?
Dr Krzysztof Łanda: Pomysł nie ma szans na realizację. Po pierwsze, zakłada podniesienie kosztów pracy po stronie pracodawcy, a w tym przypadku działa krzywa Laffera, czyli koncepcja, która ilustruje zależność między stopą opodatkowania dochodów a wpływami do budżetu państwa. Zwiększenie kosztów pracy spowoduje przejście Polaków do szarej strefy i de facto zmniejszenie PKB. Nie sądzę, by jakikolwiek rząd zgodził się na takie rozwiązanie. Druga kwestia to podniesienie składki zdrowotnej. W tym przypadku są sprzeczne opinie, czy zadziała krzywa Laffera czy nie. Tak czy inaczej, te dodatkowe pieniądze nie zasiliłyby publicznej służby zdrowia, a dodatkowy podatek miałby niejako „w prezencie" zasilić abonamentówki, zwiększając obroty na rynku ubezpieczeń suplementarnych z 3 do 5 mld złotych. Moim zdaniem to horrendalny pomysł. Rynek ubezpieczeń suplementarnych może osiągnąć maksymalnie 5–6 mld zł rocznie, a powyżej tej granicy (która m.in. świadczy o deficycie w sektorze finansowanym ze środków publicznych, głównie NFZ) dojdzie jak sądzę do wrzenia społecznego. Nie wierzę, żeby jakikolwiek rząd zgodził się na podniesienie podatków na zdrowie, podnosząc koszty pracy, i do tego takie, które nie zasilą systemu publicznego, ale które będą prezentem dla prywatnych ubezpieczycieli.
Zupełnie inaczej działają ubezpieczenia komplementarne. O tym w Krynicy nie mówiono.
W Polsce możemy kupić wyłącznie ubezpieczenia suplementarne, w tym abonamenty. W efekcie człowiek, który płaci składkę na NFZ, czyli na to, co jest w koszyku świadczeń gwarantowanych, decydując się na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia suplementarnego, płaci drugi raz za to samo. Im więcej Polaków nie ma dostępu do świadczeń finansowanych przez NFZ, tym większy popyt na tego typu polisy. Niestety, one nie gwarantują dostępu do innowacyjnego leczenia. Tymczasem ubezpieczenia komplementarne zapewniłyby Polakom dostęp do tych technologii medycznych, które są poza koszykiem oraz odciążyłyby system publiczny. Zakładamy, że do ubezpieczeń typu komplementarnego przystąpią osoby zdrowe, które zaczną płacić składkę. Ta skumulowana składka będzie rosnąć, bo owe osoby nie zachorują od razu. To generuje znaczną nadwyżkę, którą można by przeznaczyć np. na uruchomienie Funduszu Walki z Rakiem. Wyliczyliśmy, że gdyby ubezpieczyło się (przy średniej stawce 50 zł miesięcznie) około 7 mln Polaków, czyli 18 proc. naszego społeczeństwa, to nadwyżka uzyskana po upływie pięciu lat wyniosłaby niemal 17 mld zł!
Jest pan pomysłodawcą utworzenia Funduszu Walki z Rakiem. Jakie szanse mieliby chorzy na nowotwory hematoonkologiczne, gdyby Fundusz funkcjonował w Polsce?