Po kilku tygodniach miałam jednak wrażenie, że mówię coraz ciszej. Lekarz ogólny przepisał mi antybiotyk, potem kolejny, i jeszcze jeden. Podejrzewał zapalenie krtani, potem uznał, że może to na skutek ciąży, a byłam wówczas w siódmym miesiącu. W końcu trafiłam do lekarza foniatry. Po badaniu endoskopowym wystawił mi skierowanie do szpitala na oddział laryngologiczny, by pobrać wycinki. Ale ordynator powiedziała, że to chyba żart: kłaść się na oddział, będąc w ciąży. Jej zdaniem to dyskwalifikowało mnie z jakiejkolwiek diagnostyki. Powiedziała, by przyjść po urodzeniu dziecka, a najlepiej po zakończeniu karmienia. Uznała, że jak urodzę, to zapewne wszystko wróci do normy. Ale bezgłos pozostał. Na własne życzenie wykonałam więc badanie tomografowe szyi, a w opisie znalazło się rozpoznanie wczesnego stadium rakowego.