Dr hab. Artur Kamiński: Pandemia zwiększyła liczbę przeszczepów płuc

Zauważamy wzrost liczby przeszczepów płuc. Już do września było ich więcej niż w całym ubiegłym roku – mówi dr hab. Artur Kamiński, dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do spraw Transplantacji Poltransplant.

Aktualizacja: 26.10.2021 12:01 Publikacja: 25.10.2021 19:28

Dr hab. Artur Kamiński: Pandemia zwiększyła liczbę przeszczepów płuc

Foto: Materiały Prasowe

W tegorocznych statystykach dotyczących przeszczepiania narządów od dawców zmarłych widać wyraźny podział i wzrost wykonanych transplantacji w drugiej połowie roku. Od stycznia do maja wykonano łącznie 189 takich zabiegów. Tymczasem od czerwca do września było ich 221. Skąd takie różnice?

Związane są one z falami pandemii. Od początku roku do maja, kiedy mieliśmy rosnąca liczbę zakażeń koronawirusem, liczby przeszczepów były podobne do tych z jesieni ubiegłego roku. Natomiast w okresie wakacyjnym i teraz są zbliżone do tych z poprzednich lat.

Czy jest to jedyny wpływ pandemii na medycynę transplantacyjną?

Nie. Zauważamy, że mamy teraz więcej przeszczepów płuc. U ubiegłym roku było ich 51. W tym roku do września takich zabiegów zostało przeprowadzonych 57.

Pierwsze przeszczepienie płuc z powodu Covid-19 dotyczyło dość młodego mężczyzny, który pracował w sterylizatorni w szpitalu. Pacjent leczony był w Krakowie, potem został przewieziony na Śląsk i tam przeprowadzono zabieg.

W tym roku rośnie także liczba przeszczepów serca.

Przeszczepy serca to też efekt pandemii?

Z roku na rok zwiększa się doświadczenie ośrodków transplantacyjnych, co pozwala na kwalifikację coraz większej liczby potencjalnych dawców.

Czy liczba przeszczepianych w Polsce narządów w porównaniu z liczbą takich zabiegów wykonywanych za granica jest duża czy mała?

To zależy, do kogo się porównamy – zarówno populacyjnie, jak i geograficznie. Oczywiście w porównaniu z Portugalią, Hiszpanią, Francją, Włochami u nas wykonuje się ich znacznie mniej. Natomiast w stosunku do sąsiadów liczba zabiegów jest podobna. Ale są też kraje, od których jesteśmy lepsi. Można powiedzieć, że jesteśmy w dolnej środkowej części tego rankingu.

Natomiast w części krajów, w których jest niewielkie dawstwo od osób zmarłych, rozwijane są programy dawstwa od żywych. My też w tym roku ruszyliśmy z takim programem, a w przyszłości chcemy go rozwijać.

Czytaj więcej

Nagrodziliśmy największe odkrycia medyczne pochodzące z Polski

Czy wciąż jest przestrzeń, żeby zwiększać liczbę przeszczepień w Polsce?

Oczywiście, że tak. Mamy w Polsce 386 szpitali z potencjałem dawstwa – takich, w których są oddziały intensywnej terapii, anestezjologiczne, udarowe lub też oddziały intensywnej terapii pediatrycznej. Czyli miejsca, w których można by było stwierdzać śmierć mózgu i ewentualnie kwalifikować jako dawców. I z tych 386 szpitali mniej więcej jedna trzecia zgłasza potencjalnych dawców.

Dlaczego tak mało?

Z różnych powodów. To czasami niedobór personelu, zaszłości kulturowe, sprawy związane z organizacją pracy w szpitalu. Wszystko zależy od miejsca, o którym mówimy.

Od pewnego czasu transplantacja nie jest już tematem tabu. I rodziny zmarłych częściej decydują się na przekazanie narządu.

Badania opinii społecznej pokazują, że ponad 80 proc. ankietowanych popiera transplantologię. Ale gdy stają w sytuacji, gdy sprawa dotyczy bliskiej osoby, to bywa już różnie.

Dawstwo narządów jest dobre, więc trudno powiedzieć ankieterowi, że jest się temu przeciwnym. Ale indywidualnie są to trudne decyzje.

Oczywiście, że tak. I ludzie różnie na to reagują. Są tacy, którzy sami wychodzą z taką propozycją. Ale też nie brakuje tych, którzy się nie zgadzają na procedurę pobrania narządu.

Wiele osób, widząc, że serce bliskiej osoby wciąż bije, uważa, że ona żyje. I obawia się, że ktoś chce ją uśmiercić, by pozyskać narządy.

Część społeczeństwa myśli, że śpiączka i śmierć mózgu to jest to samo. A to dwa różne stany. Wydaje się, że ktoś był nieprzytomny, a potem się obudził, to z bliską im osobą może być podobnie. A to są dwie zupełnie inne sytuacje. Czym innym jest uszkodzenie, które prowadzi do śpiączki, z której czasami można się wybudzić. A czymś zupełnie innym jest stwierdzenie śmierci, gdzie jest zatrzymanie przepływów przez naczynia mózgowe i zanik czynności mózgu.

Podkreślam, procedura stwierdzania śmierci mózgu nie jest procedurą transplantacyjną. Dopiero kiedy stwierdzimy śmierć mózgu, rozpoczyna się ewentualny proces kwalifikowania do transplantacji.

W tym roku kończy się Narodowy Program Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej. Co będzie dalej?

Program będzie przedłużony na 2022 rok w tej samej formule, ale z pewnymi zmianami. Wiem też, że Ministerstwo Zdrowia ma wolę zorganizowania kolejnego programu, ale w trochę inny sposób. Roboczo nazywamy to strategią rozwoju medycyny transplantacyjnej w Polsce. Ma być ona nakierowana na rozwiązywanie w ciągu dwóch–trzech lat konkretnych problemów związanych z przeszczepami.

Na czym będą polegały zmiany w Narodowym Programie Medycyny Transplantacyjnej?

To większe wsparcie dla ośrodków zgłaszających dawców. Do tej pory te programy bardziej były nastawione na wspieranie ośrodków transplantacyjnych, tworzenie sieci koordynatorów, przygotowanie biorców do programu, koordynowanie list oczekujących. Natomiast od tego roku po raz pierwszy środki finansowe kierowane są do tych, którzy aktywnie zgłaszają dawców. To bardzo ważne, bo byłoby to docenienie wysiłku, ale też wprowadzeniem systemu zachęt dla pozostałych ośrodków. Te działania mają być kontynuowane w przyszłym roku. Innym ważnym zadaniem jest wsparcie ośrodków realizujących dawstwo i przeszczepianie od żywych dawców narządów.

Jakie działania należałoby jeszcze podjąć?

Przed nami jest duża praca dotyczącej aktywizowania szpitali, w których nie ma zgłaszania dawców. We wrześniu odbyła się konferencja otwierająca program aktywacji donacyjnej w naszym kraju poprzez tworzenie jednolitego systemu jakości szpitalnego dawstwa. Powstanie podręcznik z procedurami pokazującymi, jak to może wyglądać. Oczywiście każdy szpital ma swoje uwarunkowania, więc nie można stworzyć jednego uniwersalnego systemu, bo on nie wszędzie zadziała. Ważnym elementem tego programu jest włączenie kadry zarządzającej, żeby ona też wiedziała i rozumiała, że dobry szpital to nie tylko leczenie pacjentów i prowadzenia kontraktów. Dawstwo to element dobrej praktyki.

Zostaną także wyszkoleni audytorzy, którzy później ocenią, czy w danym szpitalu został wprowadzony ten system i jak on tam funkcjonuje. Szpital, który spełnia te wymogi, dostanie akredytację. Jej formuła nie jest jeszcze znana.

Podczas wrześniowej konferencji minister Gadomski mówił o przeznaczeniu na tworzenie tego systemu blisko 6 mln zł.

To środki na realizację tego projektu. Opracowanie standardów, szkolenia, wsparcie merytoryczne szpitali, stworzenie i przeprowadzenie systemu akredytacji szpitali donacyjnych.

W czasie konferencji otwierającej projekt minister zapowiedział finansowe bonusy dla akredytowanych i aktywnych ośrodków. Widać, że resort zdrowia stawia na strategię marchewki.

Jakie jeszcze zmiany w polskiej transplantologii planowane są w najbliższym czasie?

Przede wszystkim zostanie rozszerzona opieka nad osobami oczekującymi na przeszczepienie, przede wszystkim nerki, które są w tzw. grupie pacjentów wysoko zimmunizowanych. To tacy, którzy posiadają przeciwciała znacząco utrudniające uzyskanie narządów. Dobór dawca–biorca bywa w ich przypadku bardzo często utrudniony a nawet niemożliwy. Chodzi o to,

by tych pacjentów odczulać. To ruszyło w tym roku, w przyszłym będzie rozwijane. Ma to pomóc pacjentom, którzy do tej pory nie mogli mieć przeszczepu z powodów immunologicznych.

Ważną zmianą jest też wprowadzenie perfuzji pobranego narządu, czyli wydłużenie czasu między pobraniem narządu od dawcy i przeszczepieniem go biorcy. Obecnie jest ona dostępna w zakresie nerek i trochę wątroby, ale chcemy ją rozszerzyć na serce i może płuca.

Dlaczego to takie ważne?

Zimne niedokrwienie, czyli czas między pobraniem i schłodzeniem narządu a jego przeszczepieniem i ogrzaniem, w przypadku serca wynosi cztery godziny. Jeżeli udałoby się wprowadzić system perfuzji, to ten czas przechowania narządu poza organizmem wydłuży się do 12 godzin. Czasami odstępujemy od pobrania płuc czy serca, dlatego że dystans między szpitalem dawcy a ośrodkiem transplantacyjny jest zbyt duży i nie ma szans na dostarczenie narządu w tym czasie. Dlatego nie każdy zgłoszony dawca serca i płuc może nim być. Dobrodziejstwo perfuzji zwiększy szanse pacjenta na przeszczep.

Zarówno perfuzje, jak i wspomniane wcześniej odczulanie należy zacząć teraz, a rozwijać w ramach strategii. To pozwoli stworzyć mechanizmy, procedury, sprawdzić, jak to funkcjonuje i jaki ma koszt, przekazać dane do AOTMiT i dokonać oceny takiego świadczenia, a potem je wprowadzić.

W tegorocznych statystykach dotyczących przeszczepiania narządów od dawców zmarłych widać wyraźny podział i wzrost wykonanych transplantacji w drugiej połowie roku. Od stycznia do maja wykonano łącznie 189 takich zabiegów. Tymczasem od czerwca do września było ich 221. Skąd takie różnice?

Związane są one z falami pandemii. Od początku roku do maja, kiedy mieliśmy rosnąca liczbę zakażeń koronawirusem, liczby przeszczepów były podobne do tych z jesieni ubiegłego roku. Natomiast w okresie wakacyjnym i teraz są zbliżone do tych z poprzednich lat.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej