Na 422 miliony osób ocenia liczbę wszystkich cukrzyków Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Ta pierwsza choroba niezakaźna, uznana przez WHO za epidemię, zbiera śmiertelne żniwo głównie z powodu powikłań sercowo-naczyniowych, neurologicznych i nefrologicznych. W 2016 r. była przyczyną śmierci 1,6 mln ludzi na świecie.
Skutki cukrzycy są też coraz bardziej dotkliwe dla Polaków. Zgodnie z najnowszym artykułem naukowców z kilku najważniejszych ośrodków w Polsce, opublikowanym w czasopiśmie naukowym „Diabetic Medicine” i zatytułowanym „Rozpowszechnienie cukrzycy w Polsce: analiza łączona na podstawie baz danych” („Prevalence of diabetes in Poland: a combined analysis of national databases”), w Polsce mieszka dziś 2 mln 160 tys. chorych na cukrzycę, z czego 1 mln 210 tys. to kobiety, a 950 tys. mężczyźni.
Opublikowany pięć lat temu raport „Cukrzyca. Ukryta pandemia. Sytuacja w Polsce”, który po raz pierwszy pokazywał koszty absenteizmu (absencji w pracy) i prezenteizmu (braku efektywności pracownika z powodu choroby), ujawnił, że koszty pośrednie cukrzycy w Polsce mogą sięgać nawet 12 mld zł rocznie, jeśli do wydatków na leczenie dodać utraconą produktywność w pracy. Bez niej, ale z uwzględnieniem zgonów, ta suma wynosi 9 mld zł.
Według najnowszego raportu „Cukrzyca – Gdzie jesteśmy? – Dokąd zmierzamy?” koszty samego leczenia cukrzycy i jej powikłań wynoszą dziś 7 mld zł, a do 2030 r. ulegną podwojeniu. Raport wskazuje, że leczenie powikłań pochłania połowę kosztów leczenia, a niemal 70 proc. z nich dotyczy natomiast powikłań sercowo-naczyniowych.
– Cukrzyca sama w sobie jest czynnikiem ryzyka powikłań sercowo-naczyniowych, a hospitalizowani chorzy kardiologicznie są z natury chorymi podwyższonego ryzyka. W cukrzycy wzrasta też ryzyko niewydolności nerek – tłumaczy prof. Piotr Ponikowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Dodaje, że na cukrzycę cierpi zwykle nawet ponad połowa pacjentów leżących na oddziałach kardiologicznych. – Z perspektywy kardiologów głównym celem leczenia chorych na cukrzycę powinna być redukcja ryzyka sercowo-naczyniowego. Pomagają w tym nowoczesne leki, które coraz powszechniej stosujemy u pacjentów szpitalnych, a kiedy lekarz pierwszego kontaktu widzi, że pacjent dostał w szpitalu konkretny lek, zwykle go nie zmienia – tłumaczy prof. Ponikowski.