Niewiele brakowało, aby przełomowa w świecie medycznym operacja przerwanego rdzenia kręgowego dokonana przez zespół wrocławskich neurochirurgów pod kierownictwem prof. Włodzimierza Jarmundowicza i dr. Pawła Tabakowa została przypisana Brytyjczykom. Dopiero gdy brytyjskie – a za nimi także światowe – media przedstawiły ten zabieg jako osiągnięcie swoich rodaków, opinia publiczna w Polsce zaczęła się domagać o uznanie prawdziwych autorów sukcesu.
Kierowany przez prof. Jarmundowicza i dr. Tabakowa zespół neurochirurgów z kliniki Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu oraz ekspertów z Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk dzięki zoperowanemu przerwanemu rdzeniowi kręgowemu doprowadził do odzyskania u pacjenta władzy w rękach i nogach. Wrocławski zespół, przy współpracy lekarzy brytyjskich, opracował unikalną w skali światowej metodę polegającą na przeszczepie własnych komórek gleju węchowego połączoną z rekonstrukcją rdzenia nerwu wszczepami z nerwów obwodowych. Ten precedensowy zabieg mógł zostać uznany na całym świecie za dzieło angielskich naukowców. Kierujący brytyjskim zespołem prof. Geoffrey Raisman znany był bowiem już wcześniej z prac doświadczalnych nad wykorzystaniem gleju węchowego. Być może wysiłek na rzecz pokazania, kto jest rzeczywistym autorem tego sukcesu, nie byłby aż tak wielki, gdyby nie właśnie pojawienie się w brytyjskich mediach tej informacji. Sugerowała ona, że to Brytyjczycy dokonali przełomowej dla światowej neurochirurgii operacji. Może już zawczasu warto pamiętać o nagłośnieniu kolejnych i dotychczasowych sukcesów polskiej medycyny?
Ostatnie dekady bowiem dostarczyły nam tych sukcesów znacznie więcej, co mogło zaginąć pośród codziennych problemów organizacyjnych, z jakimi boryka się polska służba zdrowia. Być może osiągnięcia te nie wyglądały tak spektakularnie, ale dzięki nim tysiące pacjentów odzyskuje zdrowie i może normalnie funkcjonować.
Wystarczy wspomnieć tu o dokonaniach takich specjalistów jak wybitny hematolog prof. Wiesław Jędrzejczak, twórca nowoczesnych rozwiązań w polskiej okulistyce prof. Jerzy Szaflik czy prof. Henryk Skarżyński, który wprowadził na rodzimy grunt najwybitniejsze rozwiązania w leczeniu chorób słuchu i dzięki uporowi którego słyszą dziś normalnie liczni pacjenci skazani wcześniej na faktyczną głuchotę, a także wielu innych, których nie sposób w krótkim tekście wymienić. Często o nich zapominamy, zachwycając się tym, co dzieje się za granicą, dlatego cały czas aktualne pozostaje powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie", a może raczej – „zapominacie". Mimo że to, co robią, zasługuje na najwyższe uznanie, to ich profesja wcale nie jest bezproblemowa. Tak jak w filmie „Bogowie", każdy z nich musi walczyć o codzienne funkcjonowanie swoich placówek.
Wielu z nich, oprócz walki z codziennymi trudnościami (np. biurokracją), doświadcza na własnej skórze zwykłej ludzkiej zawiści. To ona stała się przyczyną złamania karier wielu z nich. Być może najtrudniej być prorokiem we własnym kraju. Z tym niestety powinien się liczyć każdy specjalista, który chce się wzbić nieco wyżej. Dotyczy to nie tylko tych, którzy znani są w całej Polsce, a nawet poza jej granicami. W naszych szpitalach bowiem – także poza dużymi ośrodkami miejskimi – pracuje wielu fachowców, którzy solidnie i sumiennie pełnią swoją misję. Oni też borykają się ze wspomnianymi tu problemami. To niewątpliwie dodatkowa trudność, która zupełnie niepotrzebnie torpeduje karierę każdego z nich. Karierę, która w każdym przypadku zwieńczona może być sukcesem dającym życie i przywracającym zdrowie dziesiątkom setek pacjentów, a to przecież największa wartość dla każdego lekarza.
Autor jest neurochirurgiem, wiceprezesem Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego