Chodziło o sprzedaż Stoczni Gdańskiej w 1998 roku Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej (którą utworzyły Stocznia Gdańska i spółka Evip Progress). Kierował nią Janusz Szlanta, ówczesny właściciel Stoczni Gdynia.
Wiercińskiemu zarzucano też, że za jego zgodą korporacja kupiła stocznię wraz z jej pieniędzmi na koncie, a te powinny trafić do wierzycieli upadłego zakładu.
W lutym 2007 r. (proces ciągnął się od 2002 r.) sąd rejonowy w Gdańsku uniewinnił Wiercińskiego, a także notariusza Marka Kolasę, który poświadczał umowy sprzedaży Stoczni Gdańskiej. Sąd uznał wówczas między innymi, że większość dokumentów zgromadzonych w 21 tomach przez prokuraturę jest nieprzydatna.
Od wyroku wówczas odwołała się właśnie prokuratura. Utrzymywała, że syndyk w transakcji sprzedaży Stoczni Gdańskiej oddał Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej 74 hektary stoczniowych (bardzo wartościowych) gruntów w centrum miasta. Zdaniem prokuratury grunty te powinny być osobno sprzedane i gdyby tak się stało, syndyk uzyskałby z ich sprzedaży ponad 41 mln zł.
Sąd uznał jednak, że odrębna sprzedaż tych terenów pociągałaby za sobą natychmiastową likwidację stoczni. Obydwaj oskarżeni zgodzili się na ujawnienie swych nazwisk.