Krzysztof Burnos: Rotacja jako taka ma być jednym z instrumentów służących dekoncentracji rynku, dziś zdominowanym przez duże firmy. Jednak trudno się spodziewać, by ten cel został osiągnięty. Wprowadzenie pięcioletniego okresu rotacji może natomiast zaszkodzić mniejszym firmom audytorskim, z natury rzeczy nastawionym na rynek lokalny. Trudno się spodziewać, by taka firma, zmuszona do częstszego zmieniania klientów, a mająca siedzibę we Wrocławiu, szukała klientów w Warszawie, Poznaniu czy w Lublinie. Rotacja ma oczywiście zredukować skłonność do zażyłości między klientem a audytorem. Jednak owych dziesięć lat to efekt ujawnionych w Europie Zachodniej przypadków, gdy firma miała tego samego audytora od lat kilkudziesięciu. W polskiej praktyce tak oczywiście nie było. Zresztą, na ile obserwuję nasz rynek, w praktyce rzadko dochodzi do tego, by ta sama firma miała tego samego audytora dłużej niż od trzech do sześciu lat. Są przypadki, gdy utrzymanie audytora przez ponad pięć lat jest uzasadnione. Tak się dzieje, gdy badana firma jest ekspansywna, nabywa inne spółki i ogólnie sporo się w niej dzieje. Na pewno w takich warunkach łatwiej przeprowadzić audyt biegłemu rewidentowi, który zna firmę i nie musi się zapoznawać z historią przejęć dokonywanych w poprzednich latach. To przecież zestaw skomplikowanych zagadnień. Zgodzę się natomiast, że w bankach i instytucjach finansowych skrócony do pięciu lat okres rotacji jest uzasadniony ze względu na bezpieczeństwo finansowe.
Tomasz Grunwald: Skrócony do pięciu lat okres rotacji wcale nie zwiększy konkurencji, a wręcz ja ograniczy. W firmach z kapitałem zagranicznym decyzja o wyborze audytora zapada centralnie w stosunku do całej międzynarodowej sieci. Jeśli taka centrala będzie miała mniej ofert audytorów do wyboru, to oczywiście odbije się to na cenach audytu – raczej nie przestaną spadać. Dotychczas spadały, bo konkurencja była silna. Nie wątpię w dobre intencje ustawodawcy, ale tu mogą przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Piotr Kamiński: Pewnie powinniśmy różnymi metodami wspierać mniejsze firmy audytorskie, ale obowiązkowa rotacja w krótkim okresie nie może być jedynym środkiem prowadzącym do tego celu. Mniejsze firmy i tak nie będą w stanie zapewnić rzetelnego audytu największym, w tym spółkom tworzącym WIG20.
Duży może więcej
Artur Soboń: W pracach podkomisji sejmowej sugerowano, by okres rotacji skrócić wręcz do trzech lat. Trzeba zauważyć, że w Polsce mamy do czynienia ze swoistym oligopolem wielkich firm audytorskich. Zdaję sobie sprawę, że mała firma nie jest w stanie przeprowadzić audytu w spółce z WIG20, ale być może jest to szansa dla mniejszych firm na konsolidację i wspólne przeprowadzanie takich audytów.
Marek Zieliński: To byłaby rzeczywiście obiecująca perspektywa, choć nie jestem pewien, czy realna. Wątpię, czy nawet gdy się kilka takich firm połączy, będą w stanie zbadać takie przedsiębiorstwa, jak Orlen czy KGHM. Być może, aby osiągnąć cel nakreślony przez pana posła, należałoby podzielić firmy z kategorii JZP na kilka kategorii wielkościowych. Wtedy byłoby bardziej realne obsługiwanie tych mniejszych przez firmy takie jak moja.