"Rzeczpospolita" poznała treść wniosku do prezydenta o ułaskawienie bohatera afery, która zaszkodziła PO przed wyborami w 2015 r. Sprowadzony właśnie do kraju Marek Falenta jest prawomocnie skazany na 2,5 roku za zlecenie podsłuchów w restauracjach. 1 lutego miał zacząć odsiadkę, ale zniknął. Wpadł w kwietniu w Hiszpanii. Do Andrzeja Dudy napisał z więzienia w Walencji. To trzeci jego wniosek o ułaskawienie – dwa poprzednie nie przyniosły efektu.
Jeśli nie będę ułaskawiony, ujawnię, kto za mną stał – napisał biznesmen.
Doniesienia "Rzeczpospolitej" komentował w TVN24 Leszek Miller. - Jeżeli by się okazało, że zleceniodawcy są jasno określeni, że był to czynnik polityczny, który użył tej sprawy do walki politycznej, to by był bardzo poważny problem dla PiS-u - ocenił były premier.
- Kiedy przeczytałem ten list, to pomyślałem, że on jest tak napisany, żeby prezydent Duda nie mógł ułaskawić autora tego listu. To wygląda na szantaż i gdyby prezydent postąpił zgodnie z intencją autora tego listu, to by się naraził na bardzo poważną krytykę - dodał europoseł.
- Nigdy nie można zakładać, że jak coś się napisze, to to nigdy nie ujrzy światła dziennego, zwłaszcza jeżeli list ma przejść całą procedurę. Jeśli pan Falenta uważał, że to nigdy nie zostanie podane do publicznej wiadomości, to tylko potwierdzał swoją naiwność - uważa Miller.