Drugim uniwersytetem okazał się „Tygodnik Powszechny" z jego tuzami – Jerzym Turowiczem, Jackiem Woźniakowskim, Krzysztofem Kozłowskim, Mieczysławem Pszonem.
Często zakorzeniał się w przeszłości PRL."Gdy ojciec i pan Trąba postanowili zabić I sekretarza Władysława Gomułkę‚ panowały niepodzielne upały, ziemia trzeszczała w szwach‚ rozpoczynała się udręka mojej młodości..." – tak zaczął "Tysiąc spokojnych miast".
“Marsz Polonia” był inspirowany twórczością Tadeusza Konwickiego. Obaj autorzy pochodzili z prowincji i dla obu stanowiła ona wzorzec świata. W którymś momencie życia obaj pojawili się w Warszawie i dla obu była ona miejscem nie do końca przyjaznym. Miejscem próby.
Główny bohater powieści zostaje zaproszony na „całodzienny – z wolna przeradzający się w orgię – raut” do posiadłości Beniamina Bezetznego, czyli Jerzego Urbana. Spotyka byłych przywódców komunistycznych z generałem Jaruzelskim, niezrealizowanych liderów „Solidarności”, podejrzanych dziennikarzy, gwiazdy estrady...
-Tadeusz Konwicki to jeden z moich pisarzy, myślę, że o wiele więcej dla mnie znaczący niż cały Hrabal i wszyscy inni Czesi - mówił Pilch. - Od Warszawy, w której od paru lat mieszkam, znacznie dla mnie intensywniejsza jest ta Warszawa, którą przeczytałem u Konwickiego. Pamiętam okoliczności lektur jego książek: "Nic albo nic", kupionej w księgarni w Wiśle i czytanej w upał na strychu u mojej babki; całodziennej wędrówki po Krakowie w poszukiwaniu "Kalendarza i klepsydry", kiedy w końcu tuż przed godziną 19 całkowicie wyczerpany i zrozpaczony dotarłem do ostatniej krakowskiej księgarni na ulicy Starowiślnej i litościwa pani, widząc, w jakim jestem stanie, sprzedała mi jakiś tajny, podobno przeznaczony dla biblioteki egzemplarz; nie mówiąc już o innych tytułach, takich jak przeczytany w jedną noc na Prokocimiu, "Kompleks polski", drukowany w "Zapisie".
Niedocenioną książką było “Wiele demonów”. Zwracał uwagę wątek metafizyczny, który wyraża się w motywach horrorowo-sensacyjnych, bo powieść da się czytać na wielu poziomach. Zaginięcie jednej z córek pastora Mraka otwiera furtkę do tajemniczej rzeczywistości, w której życie miesza się ze śmiercią, religijność z erotyzmem, przyziemność z wiecznością.
W stronę Parkinsona
Gorzała, jak mówił, była jednym z jego wielkich tematów. Przewijała się przez wiele książek. Przez “Miasto utrapienia”, które kończył na odwyku i “Pod Mocnym Aniołem”.
Tłumaczył: „Jak miałem czterdzieści kilka lat, to byłem – jak mówi Tołstoj – niestrudzony (...). Wiodłem życie raczej nieuporządkowane, życie bohaterów Rotha. Paradoks jest taki, że póki masz te czterdzieści, pięćdziesiąt lat, to uprawiasz złe życie i nic ci nie przeszkadza. Dwadzieścia lat później jesteś chorym człowiekiem i rozumiesz dopiero wtedy, ile strat poniosłeś, ile krzywd wyrządziłeś i że większość tego była kompletnie niepotrzebna".
Alkoholizm uważał za ewidentnie chorobę narodową i systemową. Pijani byli stałym elementem pejzażu. O zgrozo, budzili wesołość. Pilch nie tyle chciał być pijany, ile zachowywać się jak pijany. Z czasem ważny był też ułański sznyt: „Największy klasowy nieśmiałek łyknie wina i budzi się w nim Don Juan, dziewczęta pół przerażone, pół zachwycone".
W życiu dorosłym alkohol oddzielał mężczyzn od trudów małżeństwa, stanowił paradoksalne schronienie. Tak zwany prawdziwy mężczyzna mógł wypić litr spirytusu. Do czasu. Pięciu klasowych kolegów Pilcha z Wisły zmarło z powodu alkoholu. Sam pisarz jeszcze w czasie studiów wolał iść na ciastka niż na kielicha. Zaczął do niego zaglądać podczas pracy uniwersyteckiej, której nie lubił.