Żaden papież nie odwiedził Iraku. W piątek czterodniową pielgrzymkę zacznie Franciszek. Szczególną nie tylko ze względu na pandemię. Kilkanaście lat po obaleniu Saddama Husajna Irak to wciąż kraj wojny. Miejsce niebezpieczne (w styczniu zamachem terrorystycznym w centrum stolicy przypomniało o sobie ISIS) i wstrząsane protestami antyrządowymi.
– Irakijczycy z podziwem mówią teraz o papieżu – ryzykant. To bardzo ważna wizyta, jest szansą na przypomnienie światu o męce Iraku, o tym, że potrzebuje pokoju i spokoju. Na czas pobytu Franciszka młodzież z Nadżafu zapowiedziała nawet przerwanie trwających od października 2019 r. demonstracji – mówi „Rzeczpospolitej" Hatif Janabi, poeta, tłumacz, arabista, urodzony w Iraku, mieszkający od lat w Polsce.
Nadżaf (170 km na południe od Bagdadu) to jedno z kilku najważniejszych na świecie miast dla szyitów. Irak zaś to jeden z niewielu krajów muzułmańskich, w których szyitów jest więcej niż sunnitów.
Szyici najbliżsi katolikom
Franciszek spotka się w sobotę w Nadżafie z przywódcą duchowym irackich szyitów wielkim ajatollahem Alim Sistanim.
Sistani ma 90 lat. Był niegdyś oponentem Ruhollaha Chomejniego, przywódcy rewolucji irańskiej. – Szyici iraccy są inni od irańskich, akceptują podział między władzą duchową a polityczną. To stwarza też możliwość do dialogu, którego chrześcijanie, jako nieliczna mniejszość, szukają – podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą" francuski teolog prawosławny Jean-François Colosimo, wybitny znawca chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie.