Wynik w Warszawie pokazał, że, podobnie jak we wszystkich dużych miastach, nie ma tu zgody na to, co przez dwa lata proponowało PiS. W stolicy dużo jest osób wykształconych, o wysokiej kulturze politycznej, często związanych z administracją. Dlatego gwoździem do trumny dla PiS mogły być w Warszawie skandaliczne wypowiedzi premiera o fałszowaniu sondaży wyborczych. Mieszkańcy stolicy są na to wyczuleni. Dobry wynik PO w Warszawie może mieć związek także z tym, że to od roku jest w stolicy partią rządzącą. Ale Platforma musi pamiętać, że wygrała dlatego, bo ludzie dali jej duży kredyt demokratycznego zaufania. I teraz musi zapracować na to, by ich nie zawieść.
Jestem zadowolona z wyniku, ale przede wszystkim z frekwencji. W Warszawie była najwyższa w kraju, sięgała 80 proc. Ludzie poszli głosować, bo chcą innego podejścia do rzeczywistości, innej Polski, takiej, którą my im proponujemy. W Warszawie wyborcy poparli nas już w wyborach samorządowych w ubiegłym roku. I myślę, że tak dobry wynik PO w Warszawie w tegorocznych wyborach parlamentarnych ma związek z trwającymi niespełna rok rządami prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Po roku już widać zmiany. W Warszawie się buduje, remontuje, a przede wszystkim podejmowane są decyzje. Często zwykłe, proste, ale takie, które w mieście będą procentować w przyszłości. Mieszkańcy, widząc zmiany tutaj, ufają, że przeprowadzimy je w całym kraju.
Nie będę komentował wstępnych wyników, bo nie zamierzam ryzykować jakiegoś niedoszacowania. Ciśnie mi się na usta tylko jedno stwierdzenie: Hanna Gronkiewicz-Waltz pokazała właśnie, że jako prezydent Warszawy nie potrafi należycie zadbać nawet o organizację wyborów. Bo to przecież ratusz odpowiada za dostarczenie kart do głosowania. Jak można było dopuścić, że w wielu komisjach ich zabrakło! W stolicy mieliśmy w czasie kampanii hasło obrazujące rządy Platformy: „sPOwolnili Warszawę, sPOwolnią Polskę”, i właśnie okazało się ono prorocze. Gronkiewicz-Waltz nie tylko powstrzymała ogłoszenie wyników sondażowych w stolicy, ale pokazała, że jest w stanie wstrzymać cały kraj. Nie wróży to krajowi dobrze, jeśli oficjalne wyniki potwierdzą sondażowe dane.
Nie cieszy mnie warszawski wynik Lewicy i Demokratów. Mieszkańcy stolicy ewidentnie ulegli presji całej tej kampanii, która rozgrywała się tak naprawdę pomiędzy dwiema partiami – PiS i PO. Fakt, że to właśnie w stolicy walczyli między sobą dwaj liderzy, spowodował polaryzację głosów. I wielu wyborców zachowało się jak podczas referendum – głosowali przeciwko dotychczasowym rządom PiS albo za. Nasi kandydaci nie dali rady zaistnieć w świadomości wyborców tak istotnie, by zyskać więcej. Ale moim zdaniem nie jest to wina złej kampanii z naszej strony. Liczyliśmy w Warszawie na cztery mandaty dla LiD. Według tych nieoficjalnych wyników będzie mniej – o jeden lub dwa.
Zakładaliśmy dwa warianty wyborów. Pesymistyczny – do 7 proc., i optymistyczny – powyżej 7 proc. Sprawdził się ten drugi, więc jest sukces. Nie znam jeszcze swojego wyniku i nie wiem też, czy ostatecznie zrezygnuję z pracy w samorządzie (Adam Struzik jest marszałkiem województwa mazowieckiego). A ja dobrze się tu czuję. Jeśli jednak zdecyduję się na mandat poselski, a zależy to od ewentualnej współpracy z PO, to zapewniam, że w Sejmie będę pracował na rzecz Mazowsza, Warszawy i wzmacniania metropolii. Kto mnie zastąpi na stanowisku marszałka? Jeszcze nie wiem. Ale na pewno będzie to ktoś, kto da gwarancję dobrej współpracy z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz.