Ale technika, choć niesłychanie w przypadku tej twórczości istotna, pełni służebną rolę. Najważniejszy jest klimat dzieła. A raczej – przesłanie. Trudne do sprecyzowania, bo odbierane nie rozumem, lecz instynktem.

O tego typu sztuce aż strach pisać – każde słowo wydaje się za „dosłowne”, każda interpretacja zbyt konkretna. Za bardzo osadzona w życiu. A Moskwa dotyka w obrazach dwóch rzeczywistości – witalnej, w bujnym cielesnym rozkwicie, i skażonej śmiercią. Nie chodzi o strefę duchową, lecz jak najbardziej materialną. Jak wygląda ból? W jaki sposób, od czego zaczyna się obumieranie? Co dzieje się z naszym ciałem, kiedy przestaje żyć, ale nie wszystkie życiowe funkcje ustały?

Artystka podchodzi do tematu z ogromnym wyczuciem. Nie posuwa się do drastyczności, nie epatuje horrorem. Przeciwnie, ona widza fascynuje. Maskuje trupią tkankę pięknymi przedmiotami, ukrywa cierpienie pod starannym makijażem. Jak dziś mało kto, dba o estetykę przedstawień.W pracach Magdy Moskwy tkwi jakaś perfidia. Wydaje się, że jej bohaterki (bo maluje głównie kobiety) męcząc się, obarczają swym bólem otoczenie. Nie narzekają, nie krzyczą, wyrzekają się wszelkiej ekspresji. Ale ich milczące, nieruchome trwanie atakuje patrzącego. Nie można bezkarnie z nimi przebywać. Sieją niepokój. Obezwładniają. Jak wąż, który tkwi w bezruchu, ale paraliżuje wzrokiem ofiarę.

W najnowszych obrazach – a że mało kto pracuje równie powoli jak ona, więc określenie najnowsze dotyczy kilku ostatnich lat – pojawiły się postaci świętych męczennic. Zdają się zacytowane ze średniowiecznych ołtarzy. Jednak w interpretacji Moskwy nie są to istoty pogodne, lecz wyraźnie cierpiące. Trzymające się resztek życia i swych ideałów gasnącą dłonią. Jednak krew jeszcze pulsuje w żyłach, a paznokcie pokrywa warstwa lakieru.Gorąco polecam wystawę Magdy Moskwy w WizyTUjącej. I proszę się nie bać spotkania ze śmiercią. Pobudza świadomość życia.

WizyTUjąca Galeria, ul. Bema 65, tel. 022 497 77 07, www.tugaleria.pl, wystawa czynna do 11.12