Wojskowi, którzy zostali zatrzymani w związku z ostrzelaniem afgańskiej wioski Nangar Khel, byli w trakcie szkolenia, kiedy politycy zdecydowali, że polski kontyngent w ramach misji ONZ nie będzie zwiększony.
Komandosi z 18. Batalionu Szturmowo-Desantowego z Bielska-Białej szkolili się na wyjazd do Libanu już ponad pół roku. Jednym z dowódców na misji miał być kpt. Olgierd C., a jego podwładnymi m.in. żołnierze, których zatrzymała Żandarmeria Wojskowa w związku z ostrzelaniem wioski w Afganistanie.
Przygotowania do wyjazdu w bielskiej jednostce szły pełną parą. Na błękitne barwy ONZ przemalowano już nawet samochody i hełmy. Żołnierze ćwiczyli procedury, m.in. zachowań w warunkach miejskich, bo w przeciwieństwie do Afganistanu, gdzie żołnierze stacjonowali i wykonywali zadania w górach, w Libanie stacjonowaliby głównie w miastach.
Komandosi twierdzą, że obie misje znacznie się od siebie różnią i wymagają wypracowania zupełnie innych procedur działania. Jednak, jak mówią specjaliści, podstawowa różnica polega na tym, że Liban to misja pokojowa, defensywna, gdzie kładzie się nacisk na działania związane z pomocą humanitarną. Afganistan zaś to misja, wbrew opiniom polityków, wojenna.
We wrześniu 2006 roku prezydent Lech Kaczyński zapowiadał, że Polska jest gotowa wysłać do Libanu dodatkowych 300 żołnierzy. Była to reakcja na prośbę ONZ, która zaapelowała o zwiększenie sił w Libanie z 2 do 15 tys. żołnierzy.