Na ogół bywało to skutkiem politycznej interwencji; na przykład władze komunistyczne – i sowieckie, i polskie – zasłoną ponurego milczenia, albo też jeszcze gorszego kłamstwa, przykrywały układ Ribbentrop – Mołotow, napaść ZSRR na Polskę, mord katyński. Dlaczego jednak przez pół wieku z górą swoistą białą plamą pozostawała śmierć Polaków zabijanych przez Niemców za pomoc niesioną Żydom – trudno wytłumaczyć. Milczenia nie nakazywano z góry, nie grożono represjami za poruszanie tematu, prowadzono nawet badania i publikowano ich wyniki – ale to wszystko zwykle pozostawało w kręgu naukowców bądź zainteresowanych rodzin. Szerszej publiczności w PRL nie były znane ani polskie ofiary, ani ci, którym w Izraelu przyznawano tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Jakby władzom nie w smak było poświęcenie tylu ludzi z polskich kręgów narodowowyzwoleńczych, całkiem obcych ideowo komunistom, księży i zakonnic katolickich czy wreszcie prostych ludzi, którzy sami z siebie i wierni chrześcijańskiej nauce wykazywali obywatelską odwagę najwyższej próby.

Efektem była niewiedza polskiego społeczeństwa o tym wątku jego tradycji, z którego mogło być dumne. Ignorancja kręgów opiniotwórczych na Zachodzie, które chętnie używały stereotypów Polaka antysemity, „polskich obozów śmierci”, „współodpowiedzialności” z hitlerowcami za mordowanie Żydów. Wreszcie – nader szczupły stan badań. Do tej pory nie ustalono nawet wiarygodnej liczby Polaków, którzy ponieśli śmierć za życie żydowskich współbraci, a dziesiątki lat, jakie upłynęły od Zagłady, ustalenie takie czynią niezmiernie trudnym.

Dlatego tak ważny jest projekt „Życie za życie”, który prowadzą Instytut Pamięci Narodowej i Narodowe Centrum Kultury (szczegóły organizacyjne na str. 8). Owemu projektowi, przedsięwzięciu wypełniania białej plamy naszych dziejów w ich najbardziej heroicznej postaci, poświęcamy ten dodatek.