Sejny to malownicze miasteczko leżące niedaleko granicy z Litwą. Przed wojną prócz Polaków mieszkali tu: Żydzi, Niemcy, Rosjanie, Litwini, Ormianie i Tatarzy. Dziś o wielokulturowej historii miasta przypominają stojąca w jego centrum synagoga i cmentarze. Pod Sejnami mieszkają rodziny tatarskie i Ormianie. Sprzedawczyni w sklepie mówi jeszcze o starowiercach. No i są Litwini. Najliczniejsi. – Wybraliśmy to miasto ze względu na tę jego wielokulturowość – mówi Krzysztof Czyżewski, który do Sejn z rodziną przeniósł się z Poznania jesienią 1990 roku.
Kilka miesięcy wcześniej upadł PRL. – To był niezwykły czas, dobre miejsce na zmiany. Myśmy to wykorzystali – wspomina Czyżewski. W styczniu 1991 roku założył ośrodek Pogranicze – miejsce, w którym miał być budowany dialog między mieszkającymi tutaj ludźmi wielu narodowości. Czyżewski chciał też pokazać wspólną historię pogranicza. Wspólną, czyli polską, litewską, rosyjską i białoruską. – Mamy różne pochodzenie, ale mieszkamy w Polsce – podkreśla.
Początki nie były łatwe. Sejny lat 90. były ubogim miasteczkiem. Młodzi masowo wyjeżdżali stąd w poszukiwaniu pracy. Do dziś zresztą niewiele się zmieniło. – Mężczyzna to w lesie jeszcze dorobi, a kobieta może tylko sprzątać w szkole albo grabić liście – żali się młoda kobieta stojąca w kolejce do burmistrza. – Wszyscy tu przychodzą i pytają o pracę. To prawdziwy cyrk. Ale nie ma się do kogo zwrócić, to ludzie idą do burmistrza.
– A pracę chociaż da?
– A gdzie tam, już trzeci raz stoję. Może kiedyś się uda – mówi. [srodtytul]Jest teatr, są koncerty[/srodtytul]