Rosyjskie rezerwy zgromadzone w czasach prosperity szybko topnieją. Od września Bank Rosji na ratowanie instytucji finansowych wydał ponad 130 miliardów dolarów – jedną piątą rezerw. Stają fabryki, huty wyłączają piece i zwalniają tysiące ludzi. Ponad 300 tys. Rosjan od miesięcy czeka na wypłaty.
Zdaniem analityków, jeśli kryzys finansowy i niskie ceny ropy utrzymają się dłużej niż rok, Kreml będzie musiał odłożyć plany budowy światowego energetycznego i militarnego imperium. Koncern Gazprom już zapowiada, że opóźni budowę gazociągu south stream, który miał dostarczać gaz do Europy. Da to Unii Europejskiej szansę na zbudowanie konkurencyjnego gazociągu Nabucco.
– Moskwa nie będzie mogła dyktować warunków innym graczom na arenie międzynarodowej czy wywierać na nich presji przy użyciu surowców energetycznych – uważa Wiktor Czumak z Międzynarodowego Centrum Badań Perspektywicznych w Kijowie.
Kreml nie będzie mógł też przeprowadzić zapowiadanej wielkiej modernizacji armii. Z raportu „Rz” wynika, że Rosja nie zrezygnuje jednak z walki o utrzymanie swojej pozycji na arenie międzynarodowej. – Słaba Rosja czasów Jelcyna już nie wróci. Ludzie znów uwierzyli, że Rosja jest mocarstwem – podkreśla w rozmowie z „Rz” Zdzisław Lachowski, ekspert. Do wywierania presji na Zachód Kreml będzie wykorzystywać prawo weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i pozycję pośrednika w negocjacjach z Iranem, który nie chce zrezygnować z programu atomowego.
Eksperci są zgodni. Aby odwrócić uwagę własnego społeczeństwa od kłopotów gospodarczych, Kreml może się zdecydować na wywołanie kolejnego konfliktu zbrojnego. – Zwykle, im bardziej Rosjanie czują się niepewni, tym bardziej agresywna staje się ich polityka zagraniczna – mówi „Rz” sowietolog prof. Richard Pipes.