Malkontenci zauważą, że o 12 lat za późno. Tyle bowiem minęło od debiutanckiego, uhonorowanego złotą płytą „The War Report”. Entuzjaści zwrócą z kolei uwagę, iż wyczekiwany nowy krążek ma się oprzeć na muzyce sprawdzonych producenckich sław, m.in. DJ’a Premiera i Alchemista. A więc jest nadzieja na powrót do korzeni, rzecz surową, a przy tym wiarygodną.
C-N-N od początku owiani są specyficzną sławą. Noreaga nieprzypadkowo wziął pseudonim od Manuela Noriegi, panamskiego generała oskarżanego o pranie brudnych pieniędzy i handel narkotykami. Z powodu latynoskiego pochodzenia od razu zyskał sympatię ogromnej grupy etnicznej. Capone zaś premierę wspomnianego wcześniej „The War Report” uczcił w więzieniu. Od wczesnej młodości był w nim częstym gościem.
To jednak nie tylko szemrane biografie budują pozycję duetu. „Illegal Life” czy „Invincible” – perełka z drugiej i na razie ostatniej płyty „Reunion” – mają status rapowych hymnów. Nie można zapominać też o piosence „L.A., L.A”. Dzięki niej panowie odegrali swoją rolę w słynnym i krwawym konflikcie między dwoma amerykańskimi wybrzeżami.
Za sprawą zjadliwego utworu „wielkie miasto snów” zyskało sobie miano metropolii, gdzie „nic nie jest takie, jakim się wydaje”, a grzeczni, wystylizowani na gangsterów chłopcy sprzedają się najlepiej. Jak można się domyśleć, nikt w Kalifornii nie był tymi wersami uszczęśliwiony, za to w rodzinnych stronach Capone i Noreagę podziwiano. Echa tego podziwu dotarły nawet do Polski.
Czy wciąż je słychać? Noreaga starał się o to również na własny rachunek, nagrywając parę przebojów, choćby „Superthug”, „Oh No” czy „Nothing”. Odpowiedź poznamy w środę.