Polacy czekają na wezwanie

Są gotowi ryzykować własne życie, by ratować innych. Muszą jednak zostać wezwani przez kraj, w którym doszło do tragedii

Publikacja: 07.04.2009 04:23

W 2003 roku do Iranu na pomoc pojechało z Polski 28 ratowników, trzech lekarzy i ambulatorium zaopat

W 2003 roku do Iranu na pomoc pojechało z Polski 28 ratowników, trzech lekarzy i ambulatorium zaopatrzone w leki

Foto: PAP/EPA

Akurat w dniu, gdy we Włoszech zatrzęsła się ziemia, do Polski zjechali eksperci ratownictwa niemal z całego świata. Przyjechali z USA, Kanady, Japonii, nawet ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Przez najbliższe dni będą egzaminować około 70 polskich ratowników. Przez 72 godziny non stop Polacy będą musieli udzielać pomocy i wykazać się najlepszymi umiejętnościami na świecie. Jeśli im się uda, dostaną certyfikat ONZ. I dołączą do ratowniczej elity świata.

Do wylotu muszą być gotowi w ciągu 24 godzin. Ruszą na ratunek, zawsze gdy kraj, w którym wydarzyła się tragedia, poprosi o pomoc. Algieria, Indonezja, Pakistan, Indie robiły to za pomocą Unii Europejskiej, NATO, ONZ i innych międzynarodowych organizacji. Na co dzień pracują np. w straży pożarnej.

– Nie możemy jechać sami, choć na wieść o trzęsieniu ziemi każdy z nas aż się wyrywa, by pomóc. Zawsze musimy czekać, aż dany kraj uzna, że sam sobie nie poradzi. Włochy jeszcze o taką pomoc nie poprosiły wspólnoty międzynarodowej – mówi „Rz” jeden z ratowników.

[wyimek]Ratownicy do wylotu muszą być gotowi w ciągu 24 godzin [/wyimek]

Od 1995 roku w Polsce działa pięć ekip poszukiwawczo-ratunkowych: w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku i Nowym Sączu. Ale na ratunek jeżdżą też żołnierze, lekarze, organizacje charytatywne. Gdy dostają sygnał, zabierają tresowane psy, elektroniczne urządzenia nasłuchowe, kamery termowizyjne, namioty, nawet stacje uzdatniania wody. Są zaszczepieni przeciwko żółtaczce, tężcowi i chorobom tropikalnym. Są też ubezpieczeni i przygotowani na ekstremalne warunki pogodowe. W Pakistanie czy Iranie w dzień potrafi być 40 stopni Celsjusza, a nocą temperatura spada do zera.

Gdy w 2003 roku zatrzęsła się ziemia, w Iranie na pomoc pojechało 28 ratowników z Polski, a także trzech lekarzy i ambulatorium zaopatrzone w leki. Miasto Bam w 90 procentach zamieniło się wtedy w ruinę. Zginęło ponad 20 tysięcy ludzi. Po dziewięciu dniach, gdy ratownicy nie byli już w stanie znaleźć żywych ludzi, wstrzymano akcję ratunkową.

– Ludzie udusili się lub zamarzli w gruzach – mówili potem. Wtedy do akcji ruszyły organizacje charytatywne. Do Iranu pojechało ich aż 16.

– Największą szansę na przeżycie zasypana osoba ma w ciągu trzech dni. Miejscowe ekipy docierają na miejsce tragedii już w ciągu kilkunastu minut. Ale największym problemem jest zorganizowanie zaplecza dla osób poszkodowanych – mówi rzecznik komendanta głównego straży pożarnej Paweł Frątczak.

Ratownicy szkolą się razem z górnikami. Doskonale wiedzą, co to znaczy być pod ziemią i jak bardzo wtedy narażają swoje życie. Gdy próbują się dostać do uwięzionych pod gruzem ludzi, bardzo często pojawiają się wstrząsy wtórne. W ubiegłym roku w Chinach zginęło w ten sposób 200 ratowników. Cała ekipa z Szanghaju liczyła wtedy 250 osób.

[ramka][b]Wydobywanie ofiar to mozolna praca [/b]

[i]Leszek Tanaś, Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności[/i]

[b]Rz: W jakich krajach szukał pan ofiar trzęsień ziemi przywalonych gruzem?[/b]

Leszek Tanaś: W Turcji, Indonezji, Algierii, Pakistanie, na Sri Lance, w Iranie. I wielu innych.

[b]Co było najgorsze?[/b]

Pogodzenie się z tym, że w ciągu czterech – pięciu sekund ginie niemal całe

40- czy 80-tysięczne miasto, rozsypuje się w pył. Widok setek, tysięcy ludzkich ciał. I widok ludzi, którzy przeżyli i oczekują od nas, że dokonamy cudu. Niektórzy są w szoku, uczepiają się nas, błagając o pomoc. W Pakistanie chodzili za nami na kolanach. Klęczeli. Czasem jednak zdarzają się cuda. W Algierii po czterech dniach wyciągnęliśmy żywą 12-letnią dziewczynkę. W Turcji – piątego dnia wydobyliśmy 14-letniego chłopca. To są nasze promyki szczęścia.

[b]Jak długo może działać ratownik?[/b]

Jesteśmy przygotowani do samodzielnego działania przez 14 dni. Na taki czas mamy zasoby żywności, wody pitnej, środków medycznych. Nasze siły do pracy non stop, praktycznie bez snu, też są przeznaczone na 14 dni. To nie jest tak, że ktoś śpi dziesięć godzin, a ktoś inny przez te dziesięć godzin pracuje. Jest taka adrenalina, że dowódca ma problem ze zmuszeniem ludzi do odpoczynku.

[b]Od czego zaczynacie pracę?[/b]

Od ustawienia jednoosobowych namiocików, choć czasem krajobraz wygląda jak po bitwie i nie ma gdzie ich rozstawić. Jeśli na miejscu jest już jakaś inna grupa poszukiwawczo-ratunkowa, to ona przejmuje dowodzenie. Potem najważniejsze jest zlokalizowanie zasypanych osób i nawiązanie z nimi kontaktu. Zaczyna się bardzo mozolna praca – budowanie w gruzach, często kilkunastometrowych, korytarzy. Dotarcie do zasypanych zajmuje nawet kilka godzin. Staramy się obrazy tragedii wymazywać z pamięci. Ale wracają za każdym razem, gdy słyszymy o katastrofie.[/ramka]

Akurat w dniu, gdy we Włoszech zatrzęsła się ziemia, do Polski zjechali eksperci ratownictwa niemal z całego świata. Przyjechali z USA, Kanady, Japonii, nawet ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Przez najbliższe dni będą egzaminować około 70 polskich ratowników. Przez 72 godziny non stop Polacy będą musieli udzielać pomocy i wykazać się najlepszymi umiejętnościami na świecie. Jeśli im się uda, dostaną certyfikat ONZ. I dołączą do ratowniczej elity świata.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!