Piątek to dla nas bardzo ważny dzień, bo musimy odpowiednio dostroić samochód. Tor w Barcelonie znamy dobrze i wiemy, jak zmieniać ustawienia bolidu. Jeśli udoskonalenia dadzą nam większą przyczepność, szybsza jazda będzie łatwiejsza. Jeśli jednak okaże się, że przyczepność wzrosła, ale zmienił się balans – jedna oś „trzyma” znacznie lepiej niż druga – to będziemy musieli szukać kompromisu i zmieniać ustawienia. Trzeba będzie to zrobić bardzo szybko, bo czasu jest niewiele.
[b]Łatwiej by było, gdyby nie zakaz testów pomiędzy wyścigami?[/b]
Na pewno jazda po torze by bardzo pomogła. Wiadomo jednak, że przy obecnej technologii i możliwościach tak dużych zespołów, jak nasz, uzyskanie dokładnych informacji na podstawie symulacji i badań w tunelu aerodynamicznym nie powinno być trudne. Jeśli wszystko działa, jak należy, to przyjeżdżając na tor powinniśmy mieć przynajmniej 80 procent potrzebnych danych. Jak będzie tutaj – zobaczymy.
[b]W tym sezonie różnice w czasach okrążeń są niewielkie, nawet kilka setnych sekundy zysku może dać awans o kilka pozycji na starcie. Czy to zmienia podejście zespołu do pracy?[/b]
Nie sądzę, abyśmy musieli zmieniać styl pracy, szukać większej precyzji. W zeszłym sezonie pracowaliśmy tak samo, grając o znacznie wyższe stawki. W tym roku jesteśmy za rywalami i każda setna część sekundy jest ważna. Dwa lata temu, kiedy miałem w sumie słaby sezon, w kwalifikacjach zdarzało mi się jechać na jednym komplecie opon i bez problemu awansować do finałowej dziesiątki. Różnice w stawce były tak duże, że nawet przy stracie czasu w wyniku niezbyt perfekcyjnych ustawień czy innych problemów jedyną różnicą było szóste pole startowe zamiast piątego. Teraz mamy bolid, który nie gwarantuje nawet wyjścia z pierwszej fazy czasówki i wszystkie szczegóły nabierają dodatkowej wagi, ale system pracy pozostaje taki sam.