Po całonocnych poszukiwaniach żołnierze odnaleźli wczoraj ciało polskiego oficera. Wcześniej mówiono, że kapitan Daniel Ambroziński zaginął w akcji. Pojawiły się nawet podejrzenia, że dostał się do niewoli talibów.
Wczoraj wieczorem wojsko podało szczegóły śmierci kapitana. Żołnierze – polscy i afgańscy – wpadli w pułapkę. Już na początku potyczki kapitan Ambroziński został trafiony w klatkę piersiową. Dowódca polskiego patrolu, a potem wezwany sanitariusz, bezskutecznie usiłowali go reanimować. – Paramedyk po stwierdzeniu, że kapitan Ambroziński został śmiertelnie postrzelony, musiał się wycofać, bo ostrzał był bardzo silny – dowiedziała się „Rz”.
Walka trwała kilka godzin. Przez radio wezwano pomoc. Z odsieczą przyleciały amerykańskie samoloty i polskie Mi-17, które ewakuowały rannych. Pierwsza próba zabrania zwłok kapitana się nie powiodła, bo Afgańczycy zastawili pułapkę: ciało innego człowieka z odbezpieczonymi zapewne granatami. Ciało Ambrozińskiego odnaleziono po kilku godzinach.
Zginęło także trzech afgańskich żołnierzy i dwóch policjantów. Czterech Polaków zostało rannych. Zabity polski oficer miał 32 lata. Zostawił żonę i córkę.
– Niestety, Afganistan to teatr wojny. A na wojnie żołnierze giną – powiedział „Rz” historyk wojskowości dr hab. Krzysztof Komorowski. Według ekspertów sytuacja w Afganistanie staje się coraz trudniejsza. Talibowie rosną w siłę, a wojska koalicji nie mają pomysłu, w jaki sposób zaprowadzić w tym kraju porządek.