Szefowa działu małp Anna Jakucińska wzięła wczoraj dyżur za Maję Krakowiak, szefową drapieżników. O godz. 15.22 zeskoczyła z roweru i zawołała do pielęgniarzy: – Worki z piaskiem pod drzwi niedźwiedzi!
Kilka osób ruszyło po worki. Reszta ustawiała dalej wysokie na 1,8 m ogrodzenie wokół basenu dla fok. – Jak woda wejdzie, to przez ogrodzenie foki na zewnątrz nie wypłyną – mówiła.
Wcześniej, o godz. 13, dyrektor zoo Andrzej Kruszewicz zorganizował spotkanie z pracownikami. Ustalił zasady postępowania na wypadek powodzi. Zarządził całodobowy dyżur. – Przygotowujemy się na najgorsze. Modlimy się, żeby woda tylko się nie dostała – mówiła Jakucińska.
Pracownicy ogrodu zwierzakom najbliżej Wisły podali środki uspokajające. – To żeby się nie stresowały – mówiła Ewa Zbonikowska, wicedyrektorka placówki. Tam też porozstawiali skrzynie do transportu. – Jeśli woda wejdzie, to przewieziemy zwierzęta na farmę, czyli dużą polanę od ul. Jagiellońskiej. Tam jest wyżej i woda się nie dostanie – tłumaczyła. Drapieżniki zamknięto w klatkach na tyłach pawilonów. Przed główną bramą ogrodu ułożono worki z piaskiem.
Godz. 16. Czoło fali powodziowej. Na wysokości klubu La Playa przy Wybrzeżu Helskim (vis-a-vis zoo) wojskowi w pośpiechu kładli setki worków z piaskiem. Towarzyszył im tłum gapiów. Przejście zagradzała policja. Woda podchodziła ludziom pod nogi.