Reklama

Dlaczego nie reagowali na alarmy

Piloci rozmawiali o tym, że przerwą lądowanie, gdy nie będzie warunków. Ale tego nie zrobili

Publikacja: 02.06.2010 03:13

Według ekspertów z ujawnionych stenogramów wynika, że załoga prezydenckiego samolotu miała świadomość, że podjęła ryzykowne lądowanie we mgle i lekceważyła ostrzeżenia z systemu TAWS, który alarmował, że maszyna leci za nisko.

 

 

Tu-154 wyleciał z Warszawy do Smoleńska o godz. 7.27 rano. Na czarnej skrzynce nagrało się ostatnie 30 minut lotu. Ujawnione wczoraj stenogramy liczą 4o stron.

Zapis zaczyna się o godzinie 8.02 czasu polskiego (czyli 10.02 czasu moskiewskiego). Atmosfera jest dobra, choć cztery minuty po ósmej ktoś w kokpicie rzuca: „To będzie... makabra będzie. Nic nie będzie widać”.

Reklama
Reklama

Na rejestratorach nagrało się ostatnie 30 minut lotu. Stenogramy zajmują 40 stron

Kto? Nie ustalono. Czy wiedział, że na podsmoleńskim lotnisku mgły są często?

„To co, powoli się szykujemy?” – pyta o 8.11 drugi pilot. Chwilę wcześniej z jego ust padają słowa: „Nie, no ziemię widać... Coś tam widać... Może nie będzie tragedii”. Ktoś pyta o temperaturę, a drugi pilot odpowiada: „ziiiiimmno”.

Kilka minut później (o 8.17) dowódca załogi mjr Arkadiusz Protasiuk mówi: „Nieciekawie, wyszła mgła, nie wiadomo, czy wylądujemy”.

„A jeśli nie wylądujemy, to co?” – pyta ktoś w kokpicie. Protasiuk odpowiada: „Odejdziemy”.

O 8.23 załoga łączy się z kontrolą lotów na lotnisku w Smoleńsku. Pada pytanie o ilość paliwa. Odpowiadają, że jest go dość. Załoga informuje, że w bakach jest jeszcze 11 ton. Rosyjski kontroler pyta o lotniska zapasowe. Mjr Protasiuk odpowiada: „Witebsk, Mińsk”.

Reklama
Reklama

Kontroler wieży informuje też: „na Korsarzu (kryptonim lotniska – red.) mgła, widzialność 400 metrów”.

Stenogramy potwierdzają wcześniejsze informacje o tym, że o mgle ostrzegali też załogę tupolewa ich koledzy z samolotu Jak, który godzinę wcześniej wylądował na podsmoleńskim lotnisku. Załoga Tu-154 nawiązała kontakt z kolegami o 8.25.

„No witamy ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc, to pi... a tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów grubo” – uprzedza załoga jaka.

Ze słów Protasiuka wynika, że spróbują podejść, a gdy nie będzie warunków umożliwiających posadzenie maszyny, przerwą manewr. Pilot z jaka mówi: „możecie spróbować”, ale radzi, by – jeśli się to nie uda za drugim razem – polecieć np. do Moskwy.

 

 

Reklama
Reklama

Zgodnie z wcześniejszymi informacjami w zapisach nie ma żadnych słów, które mogłyby świadczyć o naciskach na pilotów.

O 8.26 pojawia się informacja, że do kokpitu wszedł Mariusz Kazana z MSZ. Protasiuk informuje go, że „wyszła mgła” i uprzedza: „w tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie”.

Dowódca dopytuje, co dalej? Nie wiadomo, do kogo kieruje te słowa. „No, to mamy problem” – stwierdza Kazana.

Protasiuk sugeruje, że mogą pół godziny „powisieć” i odlecieć na lotniska zapasowe. Kazana prawdopodobnie nie wiedział, o jakie lotniska chodzi. „Jakie zapasowe?” – dopytywał.

„Na razie nie ma jeszcze decyzji prezydenta, co dalej robić” – stwierdza o 8.30 Kazana.

Reklama
Reklama

Dwie minuty później załoga tupolewa zeszła na wysokość tysiąca metrów. Mjr Protasiuk wypowiada komendę: „Podchodzimy do lądowania” i informuje, że w razie nieudanego podejścia odchodzą „w automacie”.

Kontroler z wieży pyta, czy lądowali już na wojskowym lotnisku. „Tak, oczywiście” – odpowiada dowódca Tu-154.

Samolot wypuszcza podwozie, o 8.35 z ust stewardesy padają słowa: „Dowódco, pokład gotowy do lądowania”.

Minutę później w kabinie odbywa się rozmowa z osobą, której tożsamości nie ustalono. Trwa ok. trzech minut. Anonimowa osoba wypowiada słowa: „wkurzy się, jeśli jeszcze”. Co to oznacza, nie wiadomo.

Wiadomo też, że w kabinie w końcówce lotu był obecny gen. Andrzej Błasik, szef Sił Powietrznych, jego głos słychać w tle.

Reklama
Reklama

Czy mógł coś sugerować lub naciskać na pilotów – zapis z czarnych skrzynek na to nie odpowiada.

Na lotnisku nie było systemu naprowadzania samolotów ILS, piloci nie widzieli pasa startowego, ale obniżali lot. Z zapisu wynika, że – tak jak wcześniej ujawnił Edmund Klich, akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej katastrofę – padały meldunki: 90 metrów, 80 metrów, 60.

Na wysokości 80 metrów nad ziemią, 15 sekund przed katastrofą drugi pilot Robert Grzywna, mówi: „odchodzimy”. Czy usiłował ratować sytuację? – To dowódca podejmuje decyzję i nie musi brać pod uwagę uwag drugiego pilota. Ten widocznie zdawał sobie sprawę, że są za nisko – uważa kpt. Robert Zawada, były pilot wojskowy i ekspert sejmowej komisji.

Gdy samolot osiągnął 50 m, kontroler z lotniska wydał komendę: „Horyzont”, wzywającą załogę do wyrównania lotu. Ta nie zareagowała.

Końcowe minuty lotu są dramatyczne. Systemy alarmowe wręcz bombardują załogę komunikatem, że samolot jest blisko ziemi. Piloci nie reagują. O 8.41 tupolew uderza w drzewo. Słychać dwukrotnie przekleństwa: „K... mać”. To koniec zapisu.

Reklama
Reklama

– W stenogramach nie ma nic uderzającego – uważa płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. – Poza tym cały czas nie wiemy, dlaczego podjęli decyzję o zejściu poniżej 100 metrów.

Piloci – jak nieoficjalnie mówią „Rz” – są zdziwieni, że tak dużo w stenogramach jest wypowiedzi, do których nie przyporządkowano konkretnej osoby.

Być może część nieczytelnych i niezidentyfikowanych zapisów uda się jeszcze rozszyfrować. Polska prokuratura wojskowa wystąpiła do rosyjskiej komisji o nagrania. Chce je przekazać do analizy fonoskopijnej.

Tymczasem ppłk Bartosz Stroiński, występujący w ujawnionym dokumencie jako osoba, która rozpoznała głosy w kokpicie, powiedział tvn24. pl, że podpisał stenogramy rozmów z kabiny Tu-154. Tymczasem na ujawnionym we wtorek dokumencie jego podpisu nie ma.

Z kolei rosyjska telewizja Rossija zwróciła uwagę, że Rosja nie potwierdziła oficjalnie autentyczności ujawnionego w Polsce stenogramu.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama