Na stronie [link=Zwierzetawprzyrodzie.bloog.pl" "target=_blank]Zwierzetawprzyrodzie.bloog.pl[/link] koczkodan diana ogólnie jawi się tak: „Jego dość duże, wysmukłe i zgrabne ciało pokrywa jedwabista sierść koloru od jasnoszarego”.
Lecz ten opis nijak się ma do stołecznego samca. – Wołamy na niego Gruby, bo taki jest. A imienia własnego to nawet nie ma – mówi szefowa małp Anna Jakucińska.
Szefowa naczelnych liczy, że po połączeniu z młodą samicą Leone będą młode koczkodany. Bo do tej pory życie tego gatunku nad Wisłą było dość zachowawcze. Gruby przez wiele lat tworzył z leciwą samicą, jedyną w stolicy, parę koczkodanów tego gatunku. Żyli długo, lecz bez potomstwa. Aż w końcu partnerka Grubego padła ze starości. On również do młodzików nie należy – ma już 26 lat. I jakoś w swoim życiu nie przejawiał ochoty na amory.
– Z tym panem przychówek chyba się nie uda. Jeśli w ciągu roku życia z Leone nie będzie młodych, piszę do europejskiego koordynatora tego gatunku, by coś wymyślił. Może zamieni Grubego na młodszego – zastanawia się Jakucińska.
Czy jest zatem nadzieja na powiększenie stada? Leone łasi się do Grubego. I tu zdziwienie nad Wisłą ogromne, gdyż angielska małpa w papierach przewozowych ma wypisane, że kocha bójki. I chyba jest w tym mistrzynią, bo w ich trakcie straciła kciuk lewej łapy oraz jeden kieł. Lecz na ul. Ratuszowej spokorniała. Dlaczego? – W Anglii trzymali ją z koczkodanami innego gatunku. A nasz Gruby jest koczkodanem diana. Dlatego się nie biją – tłumaczy Jakucińska.