Jarosław Kaczyński w ostatnich dniach ogłosił, że polityków lewicy nie będzie już nazywał postkomunistami. Stwierdził też, że PiS ma wiele z lewicy.
Te i inne gesty wykonane przez kandydata PiS na prezydenta pod adresem SLD i jej lidera Grzegorza Napieralskiego nie podobają się części polityków PiS. – Jesteśmy partią antykomunistyczną i prawicową. Mam nadzieję, że to się nie zmieni – mówi „Rz” jeden z posłów. – Trzeba zabiegać o głosy Napieralskiego. Mam jednak nadzieję, że nie pójdzie to za daleko. Na razie zaciskamy zęby i milczymy.
Zębów nie zaciskają wszyscy. – Rozumiem racje, dla których prezes Kaczyński nie chce nazywać lewicy postkomunistami. Ja jednak dalej będę używał tego sformułowania – twierdzi Marek Migalski, europoseł PiS. – Bo widzę zarówno w Polsce, jak i w partii lewicowej zbyt wiele symptomów postkomunizmu.
Taktykę bratania się z SLD skrytykowała też popierająca Kaczyńskiego prof. Jadwiga Staniszkis. Stwierdziła, że może się to okazać „strzałem w stopę”. – Takim przekombinowanym i złym pomysłem był sojusz z Samoobroną, którą zniszczył, zrobił coś pożytecznego dla Polski, ale wyborcy mu tego nie wybaczyli – mówiła w Radiu RMF FM.
– Uważam, że te wydarzenia, które miały miejsce 10 kwietnia, powinny wiele zmienić w polskiej polityce, a w szczególności w polskim języku. A te zmiany, o których mówiłem, to przede wszystkim zmiana języka – tłumaczył wczoraj prezes PiS. – Czasem rację może mieć pani profesor, czasem rację mogę mieć ja, przez przypadek oczywiście.