Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie przerwał proces 17 czerwca i przekazał sprawę do prokuratury. Uznał, że zebrany przez nią materiał nie wystarczy do wydania sprawiedliwego wyroku.
Do ostrzelania Nangar Khel doszło w sierpniu 2007 r. Zginęło sześciu afgańskich cywilów. Prokuratura uznała, że siedmiu polskich żołnierzy działało z premedytacją. Sześciu ma zarzut zbrodni wojennej, siódmy – ostrzelania niebronionego obiektu cywilnego.
Sąd nakazał śledczym m.in. przesłuchanie amerykańskich lekarzy, którzy udzielali pomocy ofiarom ostrzału, i zdobycie zapisu z nasłuchów radiowych prowadzonych przez Amerykanów. Miałoby z nich wynikać, że w okolicy wioski byli talibowie.
Prokuratura miała na to czas do 3 września. Materiał skierowała do sądu w czwartek. Oficjalnie nie ujawnia jego zawartości. – Proszę poczekać, aż materiały dotrą do sądu. Nie chcemy, by dowiadywał się o ich zawartości z mediów – ucina płk Jakub Mytych z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Jak udało się ustalić „Rz”, prokuratura prawdopodobnie nie wypełniła wszystkich zaleceń sądu. Śledczy mają się powoływać na fakt, że już raz – przed rozpoczęciem procesu – akta zostały im zwrócone z podobnymi wnioskami. Wówczas odwołali się do Sądu Najwyższego, a ten przyznał im rację.