"Rz": W Pakistanie dochodzi do zamachów, a teraz doszło do powodzi. Czy stabilność kraju jest zagrożona?
Szah Mahmud Kureszi:
Ostatnie powodzie to największa klęska żywiołowa, jaka spadła na Pakistan. Jedna piąta kraju znalazła się pod wodą. Zniszczone są plony, hodowle i infrastruktura. Straciliśmy tysiące kilometrów dróg, setki szpitali i szkół. Ponad tysiąc osób zginęło, a w różny sposób ucierpiało 20 milionów. Ta powódź ciągle trwa. Oczywiście ekstremiści liczą, że nie będziemy w stanie pomóc poszkodowanym, i będą chcieli to wykorzystać. Nie możemy do tego dopuścić. Dlatego proszę o pomoc wspólnotę międzynarodową, bo bez tej pomocy może powstać próżnia, w którą oni wejdą.
Ostatnia fala zamachów jest chyba dowodem, że ta próżnia już powstała, a skupiona na akcji humanitarnej armia nie jest w stanie walczyć z talibami i al Kaidą.
Jednostki, które walczyły z ekstremistami, dalej to robią. Do pomocy powodzianom skierowaliśmy dodatkowe siły. Armia zepchnęła talibów do defensywy, przeprowadzając skuteczne operacje w dolinie Swat, prowincji Malakand i na terenach plemiennych. Ostatnie zamachy w Peszawarze, Lahore, Karaczi czy Kwecie to zemsta za dotychczasowe operacje wojskowe. Ale bez wątpienia także próba wykorzystania trudnej sytuacji, w jakiej się znajdujemy.