Agent Tomek o służbie w CBA

Żal mi tylko, że nie mogę już ścigać przestępców. Ze służby w CBA czerpałem satysfakcję - mówi Tomasz K. w rozmowie z "Rzeczpospolitą"

Publikacja: 29.11.2010 19:34

Agent Tomek o służbie w CBA

Foto: ROL

[b]Pańskie zdjęcia pojawiły się w kilku gazetach. Czy nie jest to przejawem braku profesjonalizmu ze strony agenta, którego tożsamość i wizerunek powinny być chronione?

Tomasz K.:[/b] Po pierwsze przestałem być już funkcjonariuszem CBA. Po drugie wszystkie akcje z moim udziałem zostały zakończone, tak więc nie narażam na szwank żadnej operacji. Od ponad roku jestem notorycznie oczerniany, znieważany, przedstawiany w złym świetle. 99 procent rzeczy, jakie o mnie pisano i mówiono, nie miało nic wspólnego z rzeczywistością.

Nie jestem zresztą wyjątkiem. Były szpieg Marian Zacharski pisze książki. Na podstawie relacji agenta FBI Danny'ego Braco nakręcono film fabularny. Anna Chapman, funkcjonariuszka rosyjskiego wywiadu zdekonspirowana w USA, po powrocie do kraju stała się celebrytką.

Żeby sprawa była jasna – ja o takiej karierze nie marzę. Tak naprawdę wolałbym nadal łapać przestępców.

[b]Jawi się pan jednak jako postać nieledwie diaboliczna. [/b]

Niestety na skutek kampanii medialnej i politycznej zorganizowanej przeciw CBA mnie przypisano rolę kozła ofiarnego. Ilość bzdur, jakie napisano na mój temat, jest ogromna. Nigdy nie namawiałem nikogo do popełniania przestępstw. Nie uwodziłem kobiet, by je skłonić do zachowań przestępczych. Żyjemy w jakiejś absurdalnej wykreowanej przez media rzeczywistości, w której z osób, którym prokuratura postawiła zarzuty, robi się ofiary, a funkcjonariusza, który zdobył dowody ich przestępczej działalności, obrzuca się błotem. Pani Weronika Marczuk i pani Beata Sawicka, chcąc zapewne osłabić siłę dowodów, jakie zdobyłem, oczerniają mnie, by polepszyć swoją sytuację procesową przez pozbawienie mnie wiarygodności.

[b]Nie podrywał pan owych pań? [/b]

To bardzo dla mnie krzywdzące. W życiu zawodowym zawsze zajmowałem się ściganiem najbardziej szkodliwych przestępców: od gangów złodziei samochodów, handlarzy narkotyków, handlarzy bronią i materiałami wybuchowymi po przestępców korupcyjnych. Nigdy nie przekraczałem granic, uciekając się do uwodzenia kogokolwiek. Bardzo ciekawe, że jakoś nikt nie współczuje złodziejom samochodów czy przestępcom narkotykowym, wobec których stosowałem takie same metody. A wszyscy pochylają się nad losem płaczących i żalących się kobiet. Zapomina się przy tym, że w świetle kodeksu karnego kradzież samochodu, handel narkotykami, ale również korupcja to przestępstwa, które policja czy CBA mają obowiązek ścigać wszelkimi dozwolonymi przez prawo metodami. Dziwnym trafem zarzuty prokuratorskie zostały postawione pani Marczuk i pani Sawickiej, a nie mnie.

[b]W jakich akcjach brał pan udział, zanim trafił pan do CBA, czyli pracując w policji? [/b]

Też byłem tzw. przykrywkowcem. O szczegółach nie mogę mówić, bo większość z nich powinna pozostać tajemnicą ze względu na innych funkcjonariuszy używających takich metod. Mogę jednak powiedzieć, że jestem dumny ze swojej pracy. Narażałem życie i życia chroniłem. Jeśli dzięki działaniom moim i moich kolegów na rynek nie trafiały setki kilogramów narkotyków, to myślę, że część rodziców może mi być wdzięczna, że nie trafiły do ich dzieci. Może brzmi to naiwnie, ale miałem poczucie misji.

[b]W CBA jednak pan życia nie narażał. W powszechnej opinii dobrze się pan raczej bawił. [/b]

Nie kryję, że ze służby w CBA czerpałem satysfakcję. Lecz nie była to tego typu satysfakcja, jak opisują media. Mnie pieniądze, drogie samochody, apartament wcale nie imponują. Traktowałem to wszystko wyłącznie jako narzędzia pracy. Trudno, by człowiek, który zwalcza przestępczość tzw. białych kołnierzyków, jeździł małym fiatem czy chodził w podartych trampkach. Jego wiarygodność wobec środowisk, które rozpracowuje, byłaby zerowa. Ludzie ci, którzy często robią wielomilionowe przekręty, muszą mieć do czynienia z osobą, która jest z ich świata. Najlepszy dowód, że do czasu zakończenia operacji, w jakich brałem udział, nikt mnie nie zdekonspirował. Żałuję, że dziś nie mam możliwości ściągania bandytów. Nie żal mi jednak żadnej z tych rzeczy, o których pisała prasa: ani apartamentu, ani samochodów, ani drogich ubrań.

[b]Pańskie ofiary mają o panu jednak jak najgorsze zdanie. [/b]

Błagam, skończmy z nazywaniem tych osób ofiarami. To tacy sami bandyci, jak złodzieje samochodów czy handlarze narkotyków. To sprawcy, nie żadne ofiary. Bezwzględni przestępcy działający z dokładnie takich samych pobudek, co złodzieje samochodów czy handlarze narkotyków – z chciwości.

[b]Jest chyba jednak różnica między bandytą a osobą z pierwszych stron gazet? [/b]

Owszem. Bandyta dokonujący włamania albo rabunku szkodzi jednej osobie czy rodzinie. Osoby dokonujące przestępczości korupcyjnej okradają nas wszystkich. Pieniądze nie biorą się z niczego. Jeśli ktoś wręczy łapówkę, musi sobie ją potem zrefinansować. Jak pan myśli, dlaczego często kilometr gminnej drogi jest droższy od kilometra niemieckiej autostrady? A płaci za to i pan, i ja. W swoich podatkach.

[b]Łatwiej udawać złodzieja samochodów czy bogatego biznesmena? [/b]

Wszystkiego można się nauczyć. Nie ukrywam jednak, że po przyjściu do CBA sporo musiałem się nauczyć. Jedna z gazet zarzuciła mi kiedyś, że biorąc udział w akcji policyjnej, odgrywałem podrzędną rolę "przynieś, wynieś, pozamiataj". Zupełnie tego nie rozumiem. Człowiek, który to pisał, nie ma pojęcia o pracy w policji. Nie ma nic złego w odgrywaniu takiej roli, bo jest to praca zespołowa. Na moje sukcesy jako agenta Tomka czy wcześniej w policji też przecież nie pracowałem sam. Tym ludziom, którzy na zawsze pewnie pozostaną w cieniu, jestem bardzo wdzięczny, bo bez ich mrówczej nieraz pracy sukces wielu operacji nie byłby możliwy.

[b] Jak wygląda praca przykrywkowca? [/b]

Dla młodego funkcjonariusza wykonującego tę pracę jest to duży stres. Bardzo ciężkie jest ustawiczne pilnowanie się, by nie doszło do dekonspiracji. Z czasem jednak wsiąka się w tę pracę. Człowiek nabiera doświadczenia. Uczy się roli. Nie można jednak popadać w rutynę, bo konsekwencje mogą być katastrofalne. Ryzyko utraty życia czy zdrowia jest bardzo duże. Wszędzie na świecie ta forma pracy jest uważana za najwyższy stopień pracy operacyjnej.

[b]Czy był w pana pracy moment, kiedy ktoś domyślał się, kim pan jest? Po jednej z akcji ukazały się w prasie pańskie zdjęcia[/b].

Dokładnie tak. Było to po zakończeniu akcji. Do końca wszystkich moich akcji nikt mnie nie zdekonspirował. Wszystkie osoby w momencie realizacji były totalnie zaskoczone. Jedna z osób, jaką rozpracowywałem, a która pracowała w telewizji, kiedy pojawiły się jakieś wątpliwości, powiedziała – "to nie może być glina, żaden glina nie potrafiłby tak rewelacyjnie grać". Po realizacji, czyli przy zatrzymaniu, była naprawdę bardzo zdziwiona.

[b]Ma pan 34 lata i jest pan emerytem. Czy to nie za wcześnie na odpoczynek? [/b]

Stanowczo za wcześnie. Bardzo chętnie zostałbym w CBA. Choć oczywiście praca przykrywkowca to rozdział w moim życiu zamknięty. Wiem jednak, że mógłbym się przydać, np. szkoląc młodszych funkcjonariuszy. Jednak CBA po zmianie kierownictwa to już nie jest ta sama służba, do której ja przychodziłem. Paweł Wojtunik miał świetną opinię jako policjant. Niestety historia będzie go oceniać za całą działalność. Ja mogę tylko powiedzieć, że niczego nie żałuję i nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Dziś, nawet po tej całej medialnej nagonce, mogę stwierdzić, że zrobiłbym to raz jeszcze.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!