Nagrania z wieży lotniska w Smoleńsku

Publikacja: 18.01.2011 16:58

Prezentację rozpoczęto od zdarzeń, które miały miejsce jeszcze przed startem polskiego samolotu Tu-154M. Ok. godziny 7:27 w Warszawie na pokład rządowego samolotu wchodzi Lech Kaczyński. W tym czasie w Smoleńsku - z warunkową zgodą - do lądowania podchodzi Ił-76. Lądowanie odbywa się w warunkach, w których wieża nie powinna w ogóle wydać na nie zgody. Sam kierownik lotów jest zaskoczony sytuacją, którą obserwuje. Pada zaskakujące pytanie „co zrobić z Polakami, żeby w ogóle mogli tu przylecieć?”. Samolot zostaje odesłany na inne lotnisko.

Nieco wcześniej, około godziny 6.00 czasu polskiego, załodze polskiego samolotu Jak-40 zostaje przekazana informacja, że widoczność wynosi 1500 metrów. Minutę później, rosyjski Ił-76 otrzymuje wiadomość, że widoczność wynosi niespełna tysiąc. Na wieży podjęto decyzję o wystawieniu reflektorów APN na układ dzienny (po lewej i prawej stronie pasa - oświetlenie bramki). Język, który słychać na nagraniu przechodzi w nieparlamentarny, żeby przyspieszyć wstawienie APN-ów. Samolot w sytuacji niespełnionych warunków bezpieczeństwa, bez zezwolenia, szczęśliwie ląduje. Z wieży pada komentarz „Maładiec” – kontroler lotów chwali polskiego pilota za udane lądowanie w warunkach, w których praktycznie nie powinno było do niego dojść.

Jak wynika z rekonstrukcji zaprezentowanej na konferencji, kontroler strefy w ogóle nie powinien był wyrazić zgody na dalsze zniżanie Iła-76 od momentu wydania polecenia odejścia na drugi krąg. Kierownik lotów nie mógł obserwować samolotu, ponieważ maszynę mógł widzieć tylko w zarysie. Samolot był na wysokości 400 metrów, a skoro nie był widziany, nie było spełnione minimum lotniska, które wynosi 400 metrów.

Chwilę później rozpoczyna się rozmowa telefoniczna na temat pogody, padają wzmianki o tym, że było bezchmurnie, nikt nie spodziewał się takiego załamania pogody i mgły. Prowadzone są ustalenia, jakie działania mają być wykonane, kiedy prezydencki samolot będzie zbliżał się do smoleńskiego lotniska. Lotnisko otrzymuje informację, że tupolew wystartował o 7:27, że będzie przez smoleńską wieżę zniżany do 100 metrów.

Ustalenia dotyczą także lotniska zapasowego; powoduje to dezinformację. Pogoda jest niekorzystna od 7.09 (kiedy były poważne problemy z lądowaniem poprzedniego samolotu), rozmowa odbywa się 31 minut później. Tupolew z parą prezydencką i całą polską delegacją jest w powietrzu od prawie kwadransa. Gdyby informacja o tak złych warunkach atmosferycznych została przekazana jeszcze o 7:09, a zatem prawie 20 minut przed planowanym startem rządowego samolotu, możliwe było by uruchomienie odpowiedniego planu awaryjnego.

Później, w korespondencji dowódcy bazy (osoby nieuprawnionej do przebywania w wieży) jest mowa o realizowaniu podejścia do wysokości 100 metrów.

- Samolot ma być doprowadzony i nie ma o tym żadnej dyskusji – pada polecenie.

Tym samym realizowana jest decyzja podjęta na długo przed momentem, kiedy polski samolot nawiązał łączność z lotniskiem smoleńskim.

Kiedy Tupolew zbliża się do lotniska smoleńskiego, warunki atmosferyczne są coraz bardziej uciążliwe. Kontrolerzy dopytują o zapasowe lotniska, nie uzyskują jednak żadnej informacji gdzie one się znajdują, nie zostaje podjęta żadna decyzja, a polski samolot jest coraz bliżej lądowania.

W korespondencji Jaka-40 z Tupolewem o warunkach na lotnisku pada stwierdzenie, że rosyjski Ił-76 dwa razy podchodził do lądowania, ale ostatecznie odleciał na inne lotnisko. Nie pojawia się jednak żadna informacja o jakim lotnisku mowa.

O godzinie 8:33 znów dochodzi do sytuacji chaosu informacyjnego. Z wieży przekazana zostaje informacja o widzialności na smoleńskim lotnisku wynoszącej ok. 800 metrów. Dowódca bazy reaguje ze zdziwieniem na ten komunikat: „jakie 800 metrów? Maksymalnie 200”.

Chwilę później prezydencki Tupolew znajduje się na wysokości 500 metrów. Zastępca dowódcy bazy rozpoczyna komendą manewr lądowania; przełożonemu zgłasza, ze na lotnisku wszystko jest włączone i wszystko działa; nie informuje jednako warunkach pogodowych. Bez takich informacji lotnisko nie jest w stanie przyjąć tego samolotu.

Kierownik lotniska pyta polskiej załogi, czy kiedykolwiek lądowali na lotnisku wojskowym. Przez cały czas podchodzenia do lądowania brak informacji o warunkach pogodowych oraz o ewentualnym lotnisku zapasowym, choć wieża wielokrotnie próbowała uzyskać te dane od swoich przełożonych.

Najwyraźniej sytuacja przerasta dowódcę bazy: przyjmuje postawę całkowicie bierną; domaga się informacji o lotnisku zapasowym, bo i tak samolot nie może wylądować w obecnych warunkach. Wstrząsająca końcówka wymiany zdań przyjmuje postać krótkiego komentarza:

- Sam podjął decyzję, niech sami dalej...” .

Według raportu MAK samolot miał być sprowadzany do lądowania po ścieżce 3.12. Gdyby tak było, samolot powinien był udzielić informacji o tym, że samolot jest 10 km od lotniska aż 13 sekund później, lub też samolot powinien był być 75 metrów wyżej.

O godzinie 8:39 pozycja samolotu jest następująca: jest on aż o 130 metrów za wysoko i schodzi ze ścieżki lądowania o 80 metrów. Przy takiej sytuacji kierownik strefy lądowania powinien był przekazać informacje o błędnym położeniu lub o odchodzeniu od kursu, a nie utwierdzać załogę w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.

Chwilę później samolot znajduje się już 120 metrów powyżej prawidłowej wysokości i aż 120 metrów w bok od planowej ścieżki. Wciąż brak reakcji wieży na tak nieprawidłową pozycję.

Kiedy samolot jest 4 kilometry od lotniska, kierownik wciąż przekonuje, że wszystko jest w porządku, choć samolot jest zbyt wysoko, zwiększa odchylenie od ścieżki. Takie same zapewnienia słychać ze strony kontrolera na 3 kilometry od lotniska. Po kolejnym kilometrze samolot dramatycznie zniża wysokość: znajduje się na wysokości 20 metrów poniżej planowej, 80 metrów w bok od ścieżki. Nie ma absolutnie żadnej reakcji na nieprawidłowe położenie samolotu tak blisko lotniska. Zbyt późno pada ostatnia, kluczowa dla prawidłowego lądowania komenda „horyzont”.

Kierownik przekazuje polskim pilotom informację: „Horyzont 101” kiedy samolot znajduje się już 70 metrów poniżej ścieżki.

Prezentację rozpoczęto od zdarzeń, które miały miejsce jeszcze przed startem polskiego samolotu Tu-154M. Ok. godziny 7:27 w Warszawie na pokład rządowego samolotu wchodzi Lech Kaczyński. W tym czasie w Smoleńsku - z warunkową zgodą - do lądowania podchodzi Ił-76. Lądowanie odbywa się w warunkach, w których wieża nie powinna w ogóle wydać na nie zgody. Sam kierownik lotów jest zaskoczony sytuacją, którą obserwuje. Pada zaskakujące pytanie „co zrobić z Polakami, żeby w ogóle mogli tu przylecieć?”. Samolot zostaje odesłany na inne lotnisko.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!