Ustawiły się przed nimi długie kolejki ludzi obawiających się o swoje oszczędności. Szkoły, giełda i liczne urzędy w Kairze pozostają jednak zamknięte. Gdy urzędnicy chcieli wejść rano do jednego z biur, zostali powstrzymani przez uczestników protestu.

Demonstranci na placu Tahrir zapowiadają, że przerwą protesty dopiero po dymisji prezydenta Hosniego Mubaraka. Wielu z nich przespało noc z niedzieli na poniedziałek w rozstawionych na placu pojazdach wojskowych bądź pod nimi. W ten sposób chcieli uniemożliwić armii próbę przerwania protestu.

Również politycy opozycji podkreślają, że nie zamierzają czekać na odejście Mubaraka do przewidzianych na wrzesień wyborów. Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton ostrzegła tymczasem Egipcjan przed zmuszaniem prezydenta do natychmiastowej dymisji.

– Według konstytucji, jeśli prezydent rezygnuje ze stanowiska, to zastępuje go przewodniczący parlamentu, a wybory prezydenckie muszą się odbyć w ciągu 60 dni – zaznaczyła. Pochwaliła też Mubaraka za dotychczasowe ustępstwa, głównie za obietnicę, że ani on sam, ani jego syn Gamal nie będą kandydowali w wyborach.