Spór był o to, czy walczyć z PiS i Jarosławem Kaczyńskim, czy też, jak pan proponował, przyjąć taktykę z początków PJN, niekrytykowania PiS?
Gdy partia zaczynała walczyć albo z Jarosławem Kaczyńskim, albo z Donaldem Tuskiem, to brakowało czasu na przedstawianie naszego programu i komunikowanie się z tymi, którzy chcieli na nas głosować. I chociaż mamy interesujący program, ciągle słyszałem, że go nie mamy. Pewne rzeczy mi się nie podobały.
Jakie na przykład?
Personalne atakowanie konkurentów. Gdy moi koledzy to robili, w poczuciu lojalności milczałem, choć mnie korciło, by zabrać głos. A teraz mam prawo od kolegów spodziewać się wzajemności. Swoją drogą wątpliwości wewnątrz partii wyrażane przez JKR czy Filipa Libickiego stymulują mnie do działania. Mam nadzieję, że dadzą mi czas na pokazanie, że ich obawy nie mają uzasadnienia. Jeśli się nie uda proponowana przeze mnie linia partii, to będzie można dokonać zmiany przewodniczącego. Zapowiedziałem już, że za kilka miesięcy poproszę o wotum zaufania Radę Krajową lub zjazd.