Nie będzie też ani jednego sędziego z Ukrainy. To pierwszy przypadek, żeby gospodarze nie mieli swoich sędziów od Euro 1976 w Jugosławii, w którym grały jednak tylko cztery zespoły.
– W tak małym turnieju trudno byłoby obsadzić wszystkie mecze sędziami z tych samych krajów co drużyny – tłumaczy Rafał Rostkowski, sędzia międzynarodowy, który jest asystentem Marcina Borskiego (będzie w czasie Euro arbitrem technicznym). – We wszystkich wielkich turniejach, mundialach i Euro, gospodarze zawsze mieli swoich sędziów.
Dlaczego tym razem będzie inaczej? – O to trzeba pytać pana Janusza Eksztajna, który do czwartku był szefem polskich sędziów. Dwa lata temu trzy polskie zespoły: Roberta Małka, Marcina Borskiego i Pawła Gila miały realne szanse, by sędziować na Euro. Przez dwa lata kadencji Eksztajna brakowało nie tylko odpowiedniego wsparcia dyplomatycznego. Efekty są, jakie są – mówi Rostkowski.
Twierdzi, że niektórzy polscy sędziowie mają dobrą opinię w Europie. Borski jako jeden z tylko pięciu arbitrów głównych sędziował w dwóch ostatnich latach siedem meczów Ligi Europejskiej. Być może dlatego, że ma silną pozycję, UEFA wyznaczyła go jako jednego z czterech arbitrów technicznych. W tym gronie jest też Ukrainiec Wiktor Szwiecow – te dwie nominacje to ukłon UEFA w stronę organizatorów.
Być może za cztery lata Borski i Szwiecow znajdą się wśród arbitrów głównych, takich jak Viktor Kassai, czy Damir Skomina, którzy podczas poprzedniego Euro byli technicznymi. Skomina wsławił się wtedy wyrzuceniem na trybuny Joachima Loewa.