Raport NIK opisuje fatalny stan państwa, które nie wypracowało jasnych zasad przewożenia swoich najważniejszych urzędników, istniejące procedury pozwalało lekceważyć, a kiedy doszło do katastrofy, nie ustaliło osób za nią odpowiedzialnych.
Po katastrofie smoleńskiej NIK zbadała procedury przy organizacji podróży najwyższych urzędników w latach 2005 - 2010. Nie zostawia suchej nitki na Kancelarii Premiera, wożącym VIPów 36. lotniczym specpułku i Biurze Ochrony Rządu.
- Instytucje biorące udział w organizacji wizyt VIPów popełniały błędy, ponieważ nie istniał spójny system procedur obowiązujących w tym zakresie. Nie było precyzyjnie wyznaczonych zadań, zasad współpracy ani zakresów odpowiedzialności - mówi "Rz" Jacek Jezierski, prezes NIK.
Nie powinni lecieć
Raport obciąża obecnego szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego (choć jego nazwisko w nim się nie pojawia). Bo nie dopełnił obowiązków podczas przygotowywania lotów.
Równie niedoskonałe procedury istniały jednak wcześniej, kiedy Kancelarią Premiera kierował Mariusz Błaszczak z PiS.