Rz: Na temat katastrofy w Smoleńsku nakręcono już kilka filmów. Ostatnio powstały dwa poważne filmy dokumentalne. Dlaczego wraz z Antonim Krauzem uznaliście panowie, że to dobry temat także na film fabularny?
Marcin Wolski:
Wystarczy chociażby odwołać się do tragedii z Dallas, czyli zabójstwa prezydenta Kennedy'ego, która od 50 lat inspiruje wielu twórców amerykańskich i prawdopodobnie będzie ich inspirować tak długo, jak długo będą istnieć Stany Zjednoczone. Z katastrofą w Smoleńsku jest podobnie. To największa tragedia w naszej historii, do tego obarczona licznymi znakami zapytania, które rozpalają do białości wyobraźnię i emocje większości Polaków. Grzechem byłoby się tym nie zająć.
Tylko dlaczego akurat w formie fabularnej? Przecież Antoni Krauze tworzy także ciekawe filmy dokumentalne...
To, że film będzie fabularny, nie oznacza wcale, iż nie będzie zawierał wielu elementów dokumentalnych. Fabuła daje twórcom większy wachlarz narzędzi artystycznych. One są potrzebne szczególnie wtedy, gdy nie wiemy wszystkiego, lub inaczej: gdy wiemy niewiele. W filmie dokumentalnym stawianie niepotwierdzonych tez jest ryzykowne, a fabuła daje możliwości domniemań, tworzenia scen, dialogów, które mogły się zdarzyć, ale nie musiały.