Za nami z pewnością jeden z chłodniej- szych marców, jak również jedna z dłuższych zim. Patrząc z perspektywy ostatnich paru lat, a przynajmniej według naszych kryteriów klimatycznych (za zimę uważamy każdy dzień, w którym średnia temperatura dobowa spada poniżej zera). Ale ogólnie nie jest to najdłuższa zima, z jaką mieliśmy do czynienia. Pamiętajmy, że bywały zimy, które zaczynały się dużo wcześniej, już w listopadzie czy nawet pod koniec października. Według naszego kryterium, zima powinna kończyć się na przełomie lutego i marca, więc w tym roku „przedłużyła się" już o cały miesiąc. Ale zaczęła się później. Na pewno będzie powyżej normy, ale nie mamy do czynienia z żadnym zimowym rekordem.
To gdzie to osławione „ocieplenie klimatu"?
Wszyscy powiedzą, że to nie ma związku i podobnie jak pani będą pytać, gdzie się podziało to ocieplenie. U nas ponadprzeciętnie długa zima, z kolei w Australii najcieplejsze od wielu lat lato. Modelarze klimatyczni wykryli, że ostre zimy w Europie i Azji, generalnie w strefie umiarkowanej, są w zasadzie związane ze zmniejszeniem się lodów morskich w Arktyce. To oznacza, że więcej ciepła w tym obszarze jest pochłaniane przez wodę, a nie pokrywę lodową, która odbija ciepło słoneczne. Zmiany bilansu cieplnego, które zachodzą w Arktyce, mają wpływ na ogólną cyrkulację atmosferyczną, która z kolei bezpośrednio wpływa na to, jak wyglądają zimy w Polsce.
Ta nasza ostra zima to żadne wyjątkowe zjawisko, skoro np. w XVI wieku bywały zimy tak surowe, że zamarzał Bałtyk...