Upały dopiero co Polsce odpuściły, ale z raportu Koalicji Klimatycznej i HEAL Polska „Wpływ zmiany klimatu na zdrowie" wynika, że kolejnych możemy się spodziewać właściwie rok do roku. Co to oznacza dla naszego zdrowia?
Badania dotyczące fal upałów robione były m.in. na Węgrzech. Ustalono wtedy, że w najbardziej gorące dni liczba przedwczesnych zgonów rośnie o 10–32 osób na milion mieszkańców. W 2003 r. w 12 krajach Europy upały doprowadziły do śmierci ponad 70 tys. osób. W samym Paryżu zmarło wtedy 15 tys. osób, spośród których większość stanowili ludzie starsi. Ugotowali się żywcem. Mieszkając na co dzień na piątym czy szóstym piętrze lub na gorącym poddaszu w budynkach bez windy, nie mieli jak uciec przed zbyt wysoką temperaturą. W 2010 r. w Rosji takich zgonów było 11 tys.
W Polsce najlepiej zbadane są skutki fali gorąca, jaka nawiedziła nasz kraj w 1994 r. Wówczas dzienny wzrost śmiertelności wahał się od 23 proc. w Szczecinie do 63 proc. w Łodzi.
Skąd taka rozpiętość?
Przyczyną jest suma takich czynników, jak struktura społeczna danego miasta, sposób jego zabudowy, ilość dostępnej zieleni czy izolacji termicznej mieszkań. Dobrze izolowane budynki nie nagrzewają się mocno nawet w trakcie upałów. Nie na tyle, żeby mogło dojść do takiej tragedii jak ta w Paryżu.