W Brazylii od kilku tygodni trwają protesty niezadowolonych obywateli. Brazylijczycy buntują się przeciw wielkim imprezom sportowym organizowanym w ich kraju (mistrzostwom świata w piłce nożnej i igrzyskom olimpijskim). Twierdzą, że pieniądze, które władza wydała na stadiony, powinny zostać zainwestowane w edukację czy opiekę zdrowotną. Protestujący za współwinnego marnotrawstwa środków publicznych uważają również FIFA. Wzburzeni mieszkańcy mieli ostatnio idealną okazję, żeby okazać swoją dezaprobatę i by o ich problemach dowiedział się cały świat. Wywołali zamieszki podczas Pucharu Konfederacji.
Prezydent FIFA, Sepp Blatter, stara się zbagatelizować całą sytuację. Próbuje odwrócić uwagę mediów od protestów mówiąc, że grupa niezadowolonych to jedynie mała część całego społeczeństwa. A to co najważniejsze dzieje się na boisku i trybunach. Szef światowej federacji powiedział, że jest pod olbrzymim wrażeniem atmosfery, jaką stworzyli kibice podczas meczu finałowego Pucharu Konfederacji Brazylia – Hiszpania (3:0).
- Działam w futbolu od tylu lat, a jeszcze nigdy nie byłem świadkiem czegoś podobnego – mówił Blatter o wykonaniu brazylijskiego hymnu przez kibiców zgromadzonych na Maracanie w Rio de Janeiro. Ponad 70 tys. widzów śpiewało pieśń wraz z akompaniamentem orkiestry. Muzyka przestała grać. Mimo to fani kontynuowali śpiew. Nie tylko wykonanie hymnu wywarło wrażenie na prezydencie FIFA. Blatter jest pełen podziwu dla ludzi, którzy dopingowali tak głośno (zwłaszcza po pierwszej bramce Freda, która padła już w drugiej minucie spotkania), że nie mógł usłyszeć osoby siedzącej obok niego.
- Maracana jest legendarnym miejscem. Ryk, który usłyszałem był godny tego miejsca. Tak zachowują kibice fantastyczni, a nie fanatyczni. Śpiewali hymn narodowy bardzo długo, aż musieliśmy rozpocząć mecz z dwuminutowym opóźnieniem. Ale to nie jest ważne – zachwalał Szwajcar. Jednak piękne słowa to zbyt mało, aby przekonać Brazylijczyków, że na mundialu nie stracą. Sepp Blatter stara się nie przejmować zajściami, jakie mają miejsce na ulicach największych miast. – To prawda, pojawiły się pewne problemy. Ale jestem pewien, że uda się je rozwiązać i będziemy świadkami jednych z najwspanialszych mistrzostw w historii – mówił prezydent FIFA. Co jednak jeśli przewidywania Szwajcara się nie sprawdzą? Niezadowoleni obywatele już teraz zapowiadają, że podczas przyszłorocznego mundialu zaostrzą protesty. Lecz szef światowej federacji robi dobrą minę do złej gry i próbuje zaklinać rzeczywistość.
- Myślę, że wszystkie niepokoje już słabną. Nie wiem, na jak długo, ale słabną. Przecież Brazylijczycy nie pozwolą, aby mistrzostwa świata w ich kraju zakończyły się fiaskiem – twierdzi Sepp Blatter.