Joachim Brudziński komentował w porannym wywiadzie w RMF FM dyplomatyczne działania między Polską i Rosją po tym, jak 11 listopada w Warszawie doszło do ataku na rosyjską ambasadę. Poseł przyznał, że należało przeprosić za incydent, lecz polskie władze posunęły się w tym za daleko.

- Oczywiście w interesie Polski jest wyrazić ubolewanie w tej sprawie, natomiast nie należy wpadać w taką histerię, w jaką wpadł z jednej strony prezydent Bronisław Komorowski czy Radosław Sikorski. Bo później Rosja rozgrywa nami tak, jak chce - powiedział Brudziński, dodając, że sprawa ta przekłada się na inne, bardziej poważne sprawy w polityce zagranicznej - Tu nie chodzi o to, że spłonęła budka policyjna. Ani nie chodzi też o oczywisty przejaw chuliganerii. W tle są chociażby kwestie związane z decyzją co do zarządu Europolgazu, są decyzje związane co do naszego bezpieczeństwa energetycznego. Jeżeli ja dziś słyszę, że Rosja już ten incydent wykorzystuje do tego, żeby przeprowadzić kontrolę weterynaryjne w tych zakładach mięsnych, z których ma być eksportowane mięso do Rosji, to to pokazuje, jak Rosja perfekcyjnie to rozgrywa.

Brudziński zaznaczył, że podobnie jak Polska przeprosiła za warszawski incydent, najwyższe rosyjskie władze powinny zareagować w taki sam sposób na incydent w Moskwie - kiedy kilku rosyjskich nacjonalistów obrzuciło polską placówkę dyplomatyczną racami. Polityk PiS podkreślił, że postawa Polski w tej sprawie odzwierciedla ogólny charakter polskiej polityki zagranicznej.

- Taka polityka zagraniczna zdecydowanie nie wzmacnia naszej pozycji na arenie międzynarodowej. Jeżeli dzisiaj należałoby opisać relacje polsko-rosyjskie, to można powiedzieć, iż panu ministrowi Sikorskiemu i panu premierowi Tuskowi ubzdurało się, iż będą równorzędnymi partnerami dla Putina. Z jednej strony mamy rekina, jakim jest niewątpliwie Putin, i z drugiej dwie zdezorientowane i biedne sardynki, które w relacjach z Putinem są rozgrywane jak dzieci w piaskownicy - skomentował Brudziński.