Przywracanie niechcianej pamięci - rozmowa z minister kultury Małgorzatą Omilanowską

Małgorzata Omilanowska: Krzywdy wyrządzone powstańcom są wreszcie wyrównywane.

Publikacja: 31.07.2014 19:55

Przywracanie niechcianej pamięci - rozmowa z minister kultury Małgorzatą Omilanowską

Foto: Rzeczpospolita

Rozmawiamy dosłownie w przeddzień 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i jest to dobry moment, żeby się zastanowić nad kwestią obecności historii i tradycji we współczesnej kulturze. Dla mnie praca, którą wykonał Jan Ołdakowski i jego zespół, to wzorcowy przykład, jak to należy robić. ?A jak pani to ocenia?

Prof. Małgorzata Omilanowska:

Działalność Muzeum Powstania Warszawskiego należy oceniać nie tylko w kontekście wystawy stałej, która odgrywa bardzo ważną rolę edukacyjną, ale znacznie szerzej. Trzeba zwrócić uwagę również na to, co pracownicy muzeum robią w swojej działalności kulturalnej, społecznej, informacyjnej. Dopiero wtedy widać, jak ważne jest to miejsce, jak dzięki rozmaitym akcjom edukacyjnym, koncertom, spektaklom można kształtować pamięć historyczną. Szczególnie warte podkreślenia jest osiągnięcie, jakim było przygotowanie na podstawie kronik powstańczych filmu „Powstanie Warszawskie". To efekt mrówczej pracy. Dzięki temu te zdjęcia ożyły i sugestywnie opowiadają prawdę o tym zrywie.

Pani, jak rozumiem, ma do tego osobisty stosunek, w związku ze swoją historią rodzinną.

Mój ojciec miał 15 lat, kiedy wybuchło powstanie. W tym wieku mógł zostać tylko łącznikiem, konkretnie w batalionie „Zaremba-Piorun". Dziadek z kolei odpowiadał za obronę cywilną w kwartale Poznańskiej, Hożej i Wilczej, a więc za wydobywanie z gruzów zasypanych cywilów, sprowadzanie do schronów rodzin i pomoc samotnym kobietom.

Jak pani interpretuje tę zmianę, jaka zaszła w Polsce w stosunku do powstania? Można chyba powiedzieć, że jeszcze kilkanaście lat temu mówiło się o nim stosunkowo niewiele, natomiast dziś sondaże wskazują, że stało się ono dla Polaków jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych XX wieku.

Na pewno jest jednym z najważniejszych spośród tych, które pamiętają żyjący ludzie. Ogromnie ubolewam nad tym, że mój ojciec nie dożył otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego, zmarł kilka miesięcy wcześniej, a przez całe życie bardzo cierpiał, że w oficjalnej polskiej historiografii to wydarzenie właściwie nie istniało. W czasach komunistycznych to była taka niechciana pamięć, kultywowana w rodzinach, grupach kombatantów, ale nie znajdowała ona odzwierciedlenia w publicznym przekazie. To, co się dzieje w tej chwili, jest nie tylko odpowiednim uczczeniem pamięci o powstańcach, ale też wyrównaniem krzywd dla ludzi z pokolenia mojego ojca i uznaniem ich wielkiego wkładu w odzyskanie przez Polskę wolności.

Uwierzyłaby pani, że coś takiego, co będziemy oglądać w 70. rocznicę godziny W, jest możliwe? Gdyby ktoś pani powiedział o tych wszystkich wydarzeniach politycznych i artystycznych? A także o tym, że powstanie będzie faktem fundamentalnym dla tak różnych twórców, jak 75-letni Jarosław Marek Rymkiewicz i 30-letnia Dorota Masłowska?

Obecność powstania w kulturze i literaturze to zjawisko, które nam towarzyszy niemal od początku. Teraz mamy raczej do czynienia z przewartościowaniem sposobu patrzenia na te wydarzenia. Miron Białoszewski pisał swoje wspomnienia wiele dziesięcioleci temu. Są one zresztą nadal bardzo żywym tekstem, co w swoim spektaklu pokazuje Krystyna Janda. Ale najważniejsze, że po ten temat sięgają młodzi twórcy. To dowód, że jest to naprawdę ważne.

Muzeum Powstania jest przykładem, że instytucje kultury mogą wpływać na tożsamość społeczeństwa, promując nasze dziedzictwo. Czy tak pani postrzega rolę swojego resortu?

Uważam zajmowanie się dziedzictwem narodowym za jedno z najważniejszych zadań ministerstwa, ale nie chodzi tu przecież tylko o muzea. One są ważne, ale liczy się też opieka nad miejscami pamięci, cmentarzami, zabytkami, spuścizną artystyczną i dziedzictwem niematerialnym, wreszcie – cała działalność edukacyjna. Dla mnie istotnym elementem podtrzymywania dziedzictwa jest na przykład projekt „Klasyka żywa", przygotowany z okazji 250-lecia Teatru Narodowego, i towarzyszący mu konkurs, który ma zachęcić teatry w całej Polsce do sięgnięcia po polskie teksty dramatyczne. Sztuka sprzed 150 lat to też nasze dziedzictwo narodowe, podobnie jak zabytek czy eksponat muzealny.

Cieszy mnie to, bo nasze teatry grają obecnie bardzo mało klasyki. Poza sceną narodową teksty z polskiego kanonu wystawia się tylko dla szkół.

Spektakle dla dzieci i młodzieży są bardzo ważne. Ale mogę pana zapewnić, że w ciągu kilku następnych miesięcy wystawianych będzie także wiele przedstawień klasycznych dla dorosłych, o których będzie głośno. Jestem przekonana, że przywróci to pamięć o tekstach z kanonu już na stałe.

Najważniejsze, że po temat powstania sięgają młodzi twórcy. To dowód, że jest to naprawdę ważne

Skoro mówimy o przywracaniu pamięci, to chciałem zapytać, dlaczego takie problemy napotyka budowa Muzeum Historii Polski?

Trudność jest tylko jedna, za to poważna: uruchomienie tak dużych środków finansowych, jakie byłyby potrzebne do zrealizowania tak śmiałego projektu, jakim jest koncepcja, która zwyciężyła w konkursie – pomysł umieszczenia muzeum na kładce nad Trasą Łazienkowską przy placu Na Rozdrożu. Sądzę, że przed nami dyskusja, czy nie pomyśleć o rozwiązaniu alternatywnym, ale nie chcę jej wszczynać, dopóki nie mam ostatecznej odpowiedzi z Brukseli w sprawie podziału środków na kulturę.

A gdy już to muzeum zostanie zbudowane, to co chciałaby pani tam zobaczyć? Jaką wizję historii?

Przede wszystkim marzy mi się, aby opowieść o tysiącletnich dziejach Polski oparta była w znacznie większym stopniu niż w większości tzw. muzeów narracyjnych na autentycznych przedmiotach. To akurat było możliwe w Muzeum Powstania Warszawskiego, dlatego że bardzo wiele pamiątek jeszcze istnieje. One przywiązują widza do przeszłości. Tak jest też np. w muzeum w Fabryce Schindlera w Krakowie. Znacznie trudniej jest jednak opowiedzieć w ten sposób o czasach średniowiecza, bo tych artefaktów z poprzednich stuleci nie mamy aż tak wiele. Narracja oparta wyłącznie na scenografii, jaka została przewidziana w koncepcji wystawy stałej tego muzeum, mnie nie przekonuje.

Co mogą zmienić w postrzeganiu historii i tradycji Muzeum Historii Żydów Polskich i Europejskie Centrum Solidarności, które wkrótce zostaną otwarte?

Każde z tych miejsc ma podwójne zadanie. Po pierwsze, ma być ośrodkiem edukacji i kontaktu z historią. Europejskie Centrum Solidarności opowiada o zmianach demokratycznych na Starym Kontynencie z naszego punktu widzenia. Pokazuje je w bardzo szerokim kontekście historycznym, bo od 1945 roku, i w bardzo szerokim kontekście geograficznym, bo sięgając aż po Albanię. Jego celem jest pokazanie młodym ludziom, którzy nie pamiętają czasów „Solidarności", ogromnej roli naszego kraju w przemianach demokratycznych w Europie. Wielu historyków, nawet polskich, używa w stosunku do 1989 roku określenia „Jesień Ludów", sugerującego, że wszystko, co ważne, wydarzyło się, kiedy upadał mur berliński. Dla nas ta historia zaczęła się dużo wcześniej i chcemy o tym właśnie opowiedzieć. Muzeum Historii Żydów Polskich to z kolei bardzo specyficzna placówka, która opowiada o społeczności żyjącej w naszym kraju przez wiele stuleci, z jej punktu widzenia. To narracja o bardzo długiej i bardzo skomplikowanej, ale dobrej historii. Oczywiście, miała ona parę bardzo trudnych punktów zwrotnych z kulminacyjnym niewyobrażalnym dramatem, jakim był Holokaust, ale tak naprawdę Zagłada to tylko sześć lat w tysiącleciu współżycia dwóch narodów na jednej ziemi. Ta opowieść uczy tego, co nie pojawia się w oczywistej, historycznej narracji na temat Polski. Muzeum ma służyć uzupełnieniu naszej wiedzy, ma pokazać, jak Żydzi postrzegali siebie. Jeśli chodzi o naszą politykę międzynarodową, to marzy mi się, aby ta placówka została wpisana w trasę wyprawy do Polski młodych ludzi z Izraela, którzy przyjeżdżają, aby przypominać sobie największą tragedię w historii swojego narodu. Wciąż brakuje miejsca, gdzie usłyszeliby, dlaczego Żydzi chcieli przez te wszystkie stulecia mieszkać w Polsce i dlaczego to właśnie w naszym kraju zdarzyło się to, co się zdarzyło w czasie wojny. Pozwoli im to zrozumieć, dlaczego Polacy i Żydzi na przestrzeni stuleci tworzyli naprawdę niezły układ koegzystencji, o wzajemnych wpływach bardzo istotnych dla obu kultur. To jest szansa na skuteczną zmianę postrzegania naszego kraju na zewnątrz.

Uważa pani, że takie muzeum ma szansę przełamać tę narrację, która stawia Polaków w rzędzie współsprawców Holokaustu i daje argumenty tym, którzy używają określenia „polskie obozy śmierci"?

Myślę, że znajdą bez liku argumentów za tym, że bardzo się mylą.

Jeśli mówimy o Żydach, czyli o wspólnocie religijnej, to nie mogę nie zapytać o kwestię dofinansowania muzeum w Świątyni Opatrzności, którą politycy lewicowi i część mediów wykorzystała do ataków na ministerstwo. Czy uważa pani, że to była trafna decyzja?

Moim zdaniem zaangażowanie środków publicznych w taki projekt, jak Muzeum Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego, jest racjonalną decyzją także z punktu widzenia osób domagających się świeckiego państwa. Mówimy o postaciach bardzo ważnych w naszej historii. Oczywiście przede wszystkim dla katolików. Myślę jednak, że z papieża dumni byli także ci ludzie, którzy nie identyfikują się z Kościołem. Jan Paweł II i kardynał Stefan Wyszyński mieli ogromny wpływ na Polaków w drugiej połowie XX wieku. Bez nich nasz kraj nie byłby tu, gdzie jest dziś.

Czyli pani by wsparła taką inwestycję, gdyby to pani podejmowała decyzję, a nie minister Zdrojewski?

Wsparliśmy budowę Muzeum Domu Rodzinnego Jana Pawła II w Wadowicach, nie widzę powodu, abyśmy w przyszłości nie mieli współpracować z archidiecezją w tworzeniu wystawy o dwóch tak ważnych postaciach historycznych.

Przy jakich przedsięwzięciach resort kultury powinien współpracować z Kościołem katolickim i innymi wspólnotami religijnymi?

Bezdyskusyjna jest dla mnie kwestia wspierania wszystkich działań podejmowanych przez Kościoły i związki wyznaniowe w dziedzinie ochrony dziedzictwa materialnego i zabytków. Tu rola państwa zawsze była, jest i będzie bardzo ważna, ponieważ to wspólne dziedzictwo wszystkich Polaków, niezależnie od wyznania.

— rozmawiał Mariusz Cieślik

Prof. Małgorzata Omilanowska jest historykiem sztuki. Specjalizuje się w dziejach polskiej architektury. Wydała kilkanaście książek na ten temat, zarówno popularnych, jak ?i naukowych, m.in. „Polska. Pałace ?i dwory", „Atlas zabytków architektury w Polsce" (jako współautorka) czy „Świątynie handlu. Warszawska architektura komercyjna doby wielkomiejskiej". Zawodowo związana z Instytutem Sztuki Polskiej Akademii Nauk i Uniwersytetem Gdańskim. Dwa lata temu została wiceministrem kultury, a w czerwcu objęła funkcję szefa resortu po Bogdanie Zdrojewskim

Rozmawiamy dosłownie w przeddzień 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i jest to dobry moment, żeby się zastanowić nad kwestią obecności historii i tradycji we współczesnej kulturze. Dla mnie praca, którą wykonał Jan Ołdakowski i jego zespół, to wzorcowy przykład, jak to należy robić. ?A jak pani to ocenia?

Prof. Małgorzata Omilanowska:

Pozostało 97% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!