Ewa Kopacz chce też ograniczyć śmieciówki.
Pozakontraktowe formy zatrudnienia poszły w Polsce za daleko. Trzeba to ograniczyć. Ale rozsądnie. Większość organizacji pracodawców jest za tym, by podjąć w tej kwestii rozmowy. Nie popadając przy tym jednak w skrajności. Kontraktowa forma zatrudnienia musi się czymś różnić od umowy o pracę na czas nieograniczony. Taki rodzaj zatrudnienia będzie przechodził do lamusa. Współczesny rynek pracy różni się od XIX-wiecznego.
VAT może zostać obniżony? Możliwy jest powrót do 22 proc.?
Od 2017 jest to zapisane w ustawie. Można to oczywiście zmienić. Jak wszystko. Ale ograniczanie dochodów z podatków pośrednich, najważniejszych dla budżetu, wpisuje się w zły schemat: mniej dostawać – więcej dawać.
PiS chce zaproponować przedsiębiorcom obniżkę CIT DO 15 proc. Jaki to koszt dla państwa?
Doprecyzujmy: nie wszystkim podatnikom CIT, ale – podobno - tym najmniejszym. Tyle, że mikroprzedsiębiorstwa nie płacą w Polsce CIT. Do kogo więc adresowana jest ta propozycja? Niech mnie pan nie pyta o koszty, bo to na tym poziomie abstrakcji nie do oszacowania. Ale generalnie redukcja stawek CIT, jako kierunek, jest interesująca. To stosunkowo mało istotne źródło dochodów budżetu. Problem polega na tym, że dalsza redukcja CIT, gdyby ktoś to poważnie rozważał, postawiłaby nas na kursie kolizyjnym z Komisją Europejską.
Podwyższenie płac dla budżetówki, to przedwyborczy wabik?
Po tylu latach zamrożenia, to raczej nie wabik, ale wiele lat odkładana nieuchronność. Ale optymalnie byłoby podwyższyć płace w budżetówce bez podnoszenia funduszu wynagrodzeń. Tyle, że my mało optymalizujemy.
A czy przedstawiciele służby mundurowych powinny dalej cieszyć się wysokimi przywilejami?
Służby mundurowe powinny od dawna być w powszechnym systemie emerytalno-ubezpieczeniowym. To było – o ile pamiętam – nawet wpisane do programu partii, która przymierza się właśnie do oddania władzy. Widocznie 8 lat to za mało na realizację programu, na który głosowała kiedyś większość rodaków.
Czy grexit uderzy w gospodarkę Polski?
Dostalibyśmy rykoszetem przez rynek finansowy. Paradoks polega na tym, że na krótką metę słabszy złoty i wyższa inflacja poprawia wskaźniki makro, bo zwiększa nominalny PKB. Dlatego dziś nikt głośno w Polsce z powodu Grecji nie płacze. A dłuższym horyzontem zajmują się u nas tylko pasjonaci.
Grecja okaże się kłopotem dla strefy euro?
Grecja jest wielkim kłopotem dla strefy euro. Ale raczej z powodów fundamentalnych, a nie za sprawą wymiaru ekonomicznego. Instytucje europejskie kredytujące Grecję i tak nie dostaną swoich pieniędzy z powrotem.
Co się stanie jeśli nie spłaci długów?
Kredytodawców prywatnych dawno już w Grecji nie ma. Europejski system bankowy jest immunizowany na Grecję, bo nie ma w nim wielkich ekspozycji. Kryzys grecki postawił jednak przed Unią rudymentarne pytania o granicę miedzy demokratycznym mandatem a obowiązkami wobec wspólnoty. Dla nas to pokazowa lekcja wagi, jaką ma głos każdego z nas, kiedy wybieramy ludzi do parlamentu i rządu. Bo oni potrafią czasem urządzić nas na amen.
Czy Polska wciąż powinna dążyć do wejścia do strefy euro? To powinien być temat kampanii?
Proszę zauważyć: Grecja ma euro. Grecja się chwieje. Ale greckie euro w materacach to wciąż euro. Trochę słabsze do dolara. Ale mocne. Polska ma silną, zrównoważoną gospodarkę. Polska się nie chwieje. Kiwa się za to złoty. Słabnie wobec wszystkich walut. Czy to w porządku? Polska powinna być w strefie euro. Ale to nie jest temat kampanijny.
W listopadzie 2014 r. w rozmowie dla „Rzeczpospolitej” postawił pan rządowi Donalda Tuska trójkę. Jaką ocenę dzisiaj postawiłby pan koalicji PO-PSL po prawie ośmiu latach rządów?
Dostawiłbym minus.