Ukraiński parlament przyjął w pierwszym czytaniu zmiany konstytucji, które reformują samorząd i regionalne organy władzy państwowej. Obecnie poprawki muszą zostać sprawdzone na zgodność z ustawą zasadniczą przez Trybunał Konstytucyjny, a dopiero potem odbędzie się ostateczne głosowanie nad nimi.
Mimo że poniedziałkowe głosowanie było tylko pierwszym krokiem w kierunku zmian ustawodawczych, wywołało gwałtowne, choć niezbyt liczne protesty. Pod budynkiem Werhownej Rady zebrało się około tysiąca osób. Manifestanci twierdzili, że nadanie większych uprawnień samorządom jest realizacją planu rosyjskiego prezydenta Putina „federalizacji Ukrainy", czyli podzielenia kraju na niezależne „ziemie" niekontrolowane przez jedno centrum.
Najwięcej obaw budzi zapis o tym, że „szczególne cechy samorządu na części terytorium obwodu donieckiego i ługańskiego zostaną uregulowane osobną ustawą". Obecne zmiany nadają większe pełnomocnictwa samorządowi najniższego szczebla (do powiatu włącznie). W obwodach (województwach) odbierają im zaś prawo wnioskowania o odwołanie gubernatorów, którzy teraz będą się nazywali prefektami. – Warto byłoby tę niezbyt szczęśliwą nazwę zamienić na ukraińską z ducha i tradycji, np. urjadnyk czy wojewoda – stwierdził konstytucjonalista Andrij Tkaczuk.
Mimo jasno wyrażonych poglądów uczestników manifestacji nikt nie chciał się przyznać do jej zorganizowania. Dziennikarze będący na miejscu orientowali się w jej składzie tylko po partyjnych flagach, które przynieśli uczestnicy. Najwięcej było z Radykalnej Partii Ołeha Laszki i Samopomocy mera Lwowa Andrija Sadowego. Członkowie Prawego Sektora zablokowali zaś ulicę prowadzącą do parlamentu. Te partie głosowały przeciw prezydenckiemu projektowi. Natomiast za – ku zaskoczeniu wszystkich – był Blok Opozycyjny stworzony przez dawnych działaczy Partii Regionów zbiegłego prezydenta Wiktora Janukowycza.
W miejscu tradycyjnych demonstracji pod parlamentem zebrało się tylko około tysiąca osób. Po głosowaniu manifestanci zaczęli rzucać race i świece dymne w Gwardię Narodową chroniącą budynek, doszło do starć wręcz. W pewnym momencie z tłumu rzucono granat, który padł pod nogi gwardziście stojącemu w tylnym szeregu z gaśnicą, którą gasił race. Ciężko ranny w wybuchu zmarł w szpitalu, rannych zostało prawie sto osób – w większości policjantów stojących wokół, w tym wiceminister spraw wewnętrznych Wasyl Paskal.